5/2021 z cyklu: Ja i mój rower. 30/50: Velké Doly, Osůvka, Farská hůrka, Na Horce oraz Hradisko - ile to w sumie?


Długo nie informowałem o tym jak mi idzie spełnianie przedsięwzięcia T50. Szczerze mówiąc nie bardzo, ale jeszcze nic straconego tylko musze się sprężyć, ponieważ jak widzicie w tytule mam 30 z 50. Problem w tym, że jest już 34 tydzień roku czyli matematycznie muszę kilka razy wyruszyć ze dwa razy w tygodniu abym spełnił plan. Powody dlaczego mam zaległości pominę😉 ale na prawdę chciałbym aby mi się udało. Jak wiecie zawsze poszukuję jakiegoś pretekstu, który mnie bardziej motywuje. Nie da się ukryć: Leń jestem😁.
Od niedawna takim motywatorem jest opisana przeze mnie apka Górobranie. Przy okazji zdradzę wam tajemnicę, że przygotowuje się polski język, którego jestem współtwórcą. Aplikacja jest w zasadzie za darmo więc ani ja nie oczekuję wynagrodzenia za wykonaną pracę. Nie wiem jak twórcy ale mi wystarczy fakt, że ktoś to będzie używał i będzie mu się podobało. Mi podoba się bardzo dlatego też w środę po rannej zmianie i zjedzonym obiedzie wyruszyłem (po 14h) na nieznane mi wierzchołki w niedalekim sąsiedztwie w Trzyńcu i jego bliskiej okolicy.
Pojechałem dawno niejechaną przeze mnie drogą przez Bystrzycę, dalej obok torów rowerowa ścieżką przez Wędrynię aż do Trzyńca na rondo gdzie już główną drogą w kierunku Cieszyna aż do Trzyniec Konska koło dworca kolejowego. Przy okazji muszę się wam pochwalić, że kupiłem sobie przedłużacz ręki aby zrobić ładniejsze niż dotąd selfie😀. No sami oceńcie czy mi się udało. Zdjęcie robione na moście przez Olzę, jeszcze kawałek przed dojechaniem do ronda.


Pewnie dobrze pamiętacie, że dość często jeździłem tędy, kiedy odwiedzałem Cieszyn czy inne miejsca w tym kierunku. Wtedy niezbyt chwaliłem tę główną drogę ponieważ jazda obok aut, nierzadko ciężarowych, i wdychanie spalin nie bardzo wpływa na komfort jazdy. Od tego czasu trochę się zmieniło. Co prawda nadal obok głównej drogi i samochodów ale dość szerokim pasem dla rowerów a kawałek dalej ładnie zrobiona cyklotrasą oddzieloną od głównej drogi co dawało pewne poczucie bezpieczeństwa.
Wracając jeszcze myślami do Bystrzycy (mam mapę na podglądzie na monitorze obok więc mi się przypomniało😉) muszę wspomnieć, że fakt dawnego jechania tędy, ma duży wpływ na moja pamięć i orientację w terenie😁. Jeśli spojrzycie na mapę to się trochę "kręciłem w kółko" szukając wjazdu do lasku między domami. Normalnie nie znalazłem i poddałem się kontynuując główną drogą aż do mostu gdzie skręciłem na wspomnianą trasę za torami. Chciałem sobie urozmaicić początek terenowym zjazdem no ale trudno. Skleroza podobno nie boli🙂.
Trasa jak zwykle w zapisana w dwóch miejscach (klik zdjęcia otwiera mapę).

  

Jak widzicie zaszalałem: 41 km. Ale przygoda się dopiero zaczyna😉. Kawałeczek przed dworcem kolejowym skręciłem w stronę Puńcowa. W planie było: zdobyć dziś 8 szczytów z pomocą apki. Jednym z nich jest górka zwana Velké Doly(361m) za którą punktów nie otrzymam ponieważ należy do tzw. zakazanych z powodu usytuowania na terenie prywatnym. To by może nie był problem, ale znajduje się na nim pasterskie ogrodzenie i nie chciałbym ryzykować kopnięcia prądem albo bykiem😀. Co prawda nie widziałem tam żadnego ludzia ani zwierzęcia ale mimo wszystko respektowałem prywatność. Tu możecie zauważyć na czym polega moje zamiłowanie do przygód, że niekoniecznie musze zdobyć punkty aby dobrze się bawić z tą aplikacją. Powiem wam jednak, że korzystanie z niej jadąc na rowerze sporo wydłuża i spowalnia tempo. Dlatego też tym razem sporo sobie pomagałem aplikacją mapy.cz w celu nawigowania do wybranego miejsca tym bardziej, że teren był dla mnie właściwie nieznany. Nawigacja jak to nawigacja działa jak działa i nie zawsze dokładnie pokazuje skręty czy inne wskazówki. Dlatego też widać na mapie, że się często zatrzymywałem albo zawracałem. Do zapisania tego szczytu zabrakło jakichś 30 metrów. Wspomnę o tym twórcom aplikacji czy aby przypadkiem nie dało się zrobić jakiegoś wyjątku w takich miejscach gdzie zamiast 50m od wierzchołka pozwolić 80-100.


Szczyt znajduje się gdzieś w kępie tych drzew. Sympatyczne miejsce z nawet ładnymi widokami aż szkoda, że nie można tam było podejść.


Zauważyliście tam w oddali ten pas drzew? Jadąc dalej mogłem się im przyjrzeć bliżej w miejscu gdzie na mapie widnieje nienazwany wierzchołek o wysokości 368m. Nie nazwany więc znów bez punktów.


Ciągle sprawdzając mapę podążałem dalej. Przyroda jak zwykle dbała o mnie oferując mniejszą degustację swoich płodów i to w miejscu, kiedy zacząłem sapać pod górkę.


Też nie wiedzieliście, że jeżyny czy owoc zwany też ostrężyną (po czesku ostružina) rosną na drzewie nie na krzakach?😂😉. Przypominając sobie teraz jak mnie kłuły gałązki, nawet wiem dlaczego się to nazywa jeżyna😀. Potem jadąc chwilę po przez Czeski Puńców granicy podążałem do kolejnej części Trzyńca o nazwie Osůvky. Patrząc teraz na mapę może mógłbym podążać dalej po granicy i może by było lżej no i pewnie zmieniłbym kolejność zdobytych szczytów. Nic nie szkodzi, zawsze można pojechać jeszcze raz😉.
Kawałek dalej nawigacja w swej niedoskonałości zabrała mi pewność skrętu w mniej utwardzoną drogę więc pojechałem kawałek dalej obserwując mapę, na której jak się okazało musiałem zawrócić. Fajnie bo z górki, potem już nawet szerzej koło jakiegoś domu gdzie w ostatnim momencie zauważyłem ścieżkę do lasu. Gdybym jechał dalej wjechał bym komuś na podwórko. Tak się stało o paręnaście metrów dalej/niżej gdzie zdenerwowałem jakiegoś psa nieoczekiwaną wizytą😉. Potem jeszcze jedna poprawka obranego kierunku, skąd spokojnie zbliżałem się do kolejnego punktu dzisiejszego planu.
Szczyt Osůvka (396m) znajduje się tuż za jakimś ośrodkiem... ha! mapy.cz (tym razem) w swojej doskonałości oferują sprawdzenie własności danego obiektu, dzięki temu wiem, że to ośrodek PZKO. Pusto, tylko jeden tatuś z dwójką dzieci na małym placu zabaw. No i ja😉.


Ścieżka do lasu jest tam gdzieś między tym drzewem i mną. Na szczycie nic poza lasem i krzakami oraz trzema ścieżkami, których tym razem nie będę sprawdzał, bo mogło by mnie to oddalić od celu mojej wycieczki. Patrząc teraz znów na mapę zdecydowanie by się tak stało ale z ciekawości może kiedyś sprawdzę😉. Zawróciłem więc w poszukiwaniu drogi na kolejny szczyt.
Farská hůrka(406m) dała mi w kość. Nie mogłem znaleźć miejsca, w którym bym mógł zapisać odwiedzenie tego szczytu. Jest tu jakiś obiekt, chyba służący do kontroli wody, którą pewnie zasilają okolicznych mieszkańców. Chodziłem "w kółko" aż znalazłem gdzieś w pokrzywach😀. Znów bez szans na widoki i inne atrakcje zaraz potem zawróciłem. Kurde! Jak się okazało pojechałem za daleko i po konsultacji z mapą znów musiałem zawrócić. Nic dziwnego, jechałem z górki więc zjazd skusił🙂. Potem dalej za tym zakrętem w lewo mogłem chociaż tutaj spojrzeć na panoramę Trzyńca (tak to zdjęcie też wykonałem panoramiczne😀).


Była tu nawet ławeczka ale nie siadałem. Tu zauważyłem, że w tym miejscy schodziła ścieżka z tego szczytu gdzie przed chwilą byłem. Dla znających teren ładny skrót, który jak sądzę dla ciut odważnych do pokonania nawet na rowerze. Gdybym miał więcej czasu usiadł bym wcześniej, dokładnie na zakręcie bardzo sympatyczne miejsce również z ławeczką ale obok dużego drzewa.
Dalej znów kawałek po granicy mijając kolejny nienazwany szczyt (400m), który w aplikacji widnieje jako zwykły typowy trójkącik, czyli nie do zdobycia, chyba, że go sobie ktoś "adoptuje".
Na Horce (421m) okazało się, że już tu kiedyś byłem z Marcinem. Znajdowałem się przy pomniku cesarza Franciszka Jozefa. Tu się potwierdziło, że kiedyś część dzisiejszej trasy już kiedyś dawno temu przejechałem. W sumie można by zapytać: A gdzie ty nie byłeś?😀.
No jak widać są jeszcze miejsca w okolicy, o których nie miałem pojęcia.


Stąd wąską asfaltową dróżką w kierunku Kojkovic puściłem się w dół z dość ładną bo 50km/h prędkością. No frajda jakie lubię ale mogło by to skończyć źle gdyby mnie zdążył złapać pies, który pojawił się znikąd😲 (leżał pewnie gdzieś przy płocie). Wystrzelił jak z procy!😲 W sumie dobrze, że miałem prędkość jaką miałem, bo mu uciekłem. Dojechałem do głównej drogi pomiędzy Trzyńcem i Leszną, a tu się okazało, że to tylko kawałek w kierunku granicy gdzie po kilku metrach skręcając w uliczkę, która prowadziła do kolejnego szczytu. Z drogi było widać wieżę nadajnika ale pod samym szczytem nie bardzo. Dojechałem do jakiegoś opuszczonego i wydawało by się, zapomnianego miejsca. Znów sprawdziłem i dowiedziałem się, że budynek należy do sportowego klubu TJ Beskyd. Później kolega mi mówił, że tam było kiedyś boisko, teraz grają tylko w pingponga.
Żeby wejść na szczyt Hradisko (405m) trzeba pokonać bardzo stromy odcinek widoczny między ławeczkami (widoczny albo też nie bo jakieś ciemne to zdjęcie wyszło).


Tak stromo, że do pokonania z wielkim trudem, a z rowerem niemożliwe, więc musiałem go zostawić po kilku metrach próby.


Wieża nadajnika słabo widoczna gdzieś między drzewami, ale nie dotarłem, bo ścieżka nie wyglądała obiecująco. Być może prowadzi jakaś inna dróżka, nawet chyba wiem gdzie, ale nie musiałem sprawdzać bo tu gdzie byłem wystarczyło mi do zapisania odwiedzin.


Schodząc w dół z powrotem musiałem się łapać drzew abym nie sturlał. Usiadłem na chwilę zjadając jakiegoś batonika, który mam zawsze w zapasie. Miałem za sobą 30km i stwierdziłem, że kończę dzisiejsze zdobywanie szczytów. Byłem zmęczony, a do domu ponad 10km. Główną drogą dojechałem do tego samego ronda co na początku i zmierzałem jak zwykle przez most na Olzie koło restauracji u Beranka gdzie mnie skusiło na ulubiona kofolę zarazem łapiąc oddech przed resztą trasy. Jak wiecie jeżdżąc na rowerze, a w szczególności podczas górskich tras, nie pijam w zasadzie piwa ale dość często na końcu trasy podjeżdżam po "nagrodę" do swojej ulubionej gospódki.
Miało być 8 - są 4 zdobyte szczyty. Plan niespełniony ale i tak jestem z siebie zadowolony.


Kiedy spotkana koło domu sąsiadka usłyszała ilość dzisiejszych kilometrów powiedziała: Jsi blázen! co można przetłumaczyć na Jesteś szalony😁. No a co?! Każdy ma jakiegoś bzika😀.

 

Jak zwykle długość posta jest proporcjonalna do przebytych kilometrów😀. Mam nadzieję, że czytało się dobrze. Nie mam zbyt dużo reakcji na to moje pisanie ale kiedyś ktoś mi powiedział, że zanim zasiądzie do czytania robi sobie herbatę lub kawę, że podobno idealnie się do tego nadaję. Będzie mi niezmiernie miło jeśli zostawicie po sobie jakiś ślad chociażby w postaci smajlika czy innej emotki. Szczytem zadowolenia z mej strony byłoby czytanie waszych komentarzy😊.

0 Komentarze