Osobiste wyzwanie: 50 osiągniętych szczytów?


Niedawno kolega z pracy powiedział, że postawił sobie wyzwanie ponieważ w tym roku skończył 60 lat. Postanowił, że wejdzie na Czantorię 60 razy. Wow! - pomyślałem sobie i od razu przyszło mi do głowy czemu nie. Jak by nie było w tym roku mi strzeli 50. Nie twierdzę, że spełnię to wyzwanie, ale spróbować by można. W zasadzie takie wyzwanie było by najlepiej zacząć od samiuśkiego nowego roku aby zdążyć przed końcem.
No niech sobie policzę: Rok 2021 ma 52 tygodni, czyli w zasadzie wystarczyłoby wyjść raz w tygodniu, tylko że byłem na szczycie dopiero 2 razy😕. Dla odmiany ja wolę Soszów, bo jak już wspomniałem ostatnio chyba mam najbliżej i chyba najlżejsza trasa. Teraz zadaję sobie pytanie liczyć ewentualne wszystkie wyjścia w góry czy tylko na Soszów🤔? Licząc wszystkie może by było prościej.
Niezależnie od tego czy podejmę wyzwanie czy nie, pomysł dobry no i zobaczymy. Niezależnie od tego wczoraj znów się wybrałem w góry. Ostatnim razem byłem 4 tygodnie temu, potem miałem wolne za 2 tygodnie ale pogoda była do bani, bo nastał kilkudniowy odwilż. Tym razem zamiast odwilży straszyli dużymi mrozami. Kurcze szkoda mi było zaprzepaścić kolejny weekend wolny z powodu niedostatecznego ubrania na taką pogodę. Naprawiłem to online zakupami z odbiorem osobistym, bo sklep mam w Trzyńcu dość blisko dworca autobusowego gdzie dość często stoję. Udało się! Zdążyli towar przygotować do piątku to poleciałem odebrać. Nabyłem koszulkę termoaktywną, dwie pary skarpetek odpowiednich na zimowe wędrówki oraz i przede wszystkim kurtkę mrozo i wodoodporną. No powiem wam, że trochę się już wyposażyłem, nie pozostaje nic innego jak tylko chodzić. To ja bardzo chętnie, przecież o mnie wiecie, że kocham góry od wczesnych młodzieńczych lat. Po to abym miał do tych gór bliżej poszukałem sobie przecież żony z gór😉.W piątek miałem popołudniówkę czyli z pracy wróciłem około 23:30. Ponieważ na Soszów niedaleko jak również spodobały mi się powroty ze światłem na czole więc spokojnie sobie pospałem do 9, zjadłem śniadanie, wypiłem kawę potem popracowałem z odśnieżarką, naniosłem drzewa i z czystym sumieniem mogłem około 12:30 wyruszyć. 4 kilometry to droga asfaltowa, ale ze względu na chroniony obszar nie solą to mamy ładną zimę w Nýdku. Bardziej wolę lato, ale taką ładną zimą też się zachwycam.


Mroźno było ale niezbyt dużo stopni, chyba z minus 5. Kurtka okazała się dobrym zakupem, ponieważ po 2 kilometrach zdjąłem bluzę i szedłem tylko w tej nowej koszulce pod kurtką.


Kiedy szedłem 4 tygodnie temu to droga/ścieżka w lesie była mało uczęszczana więc trochę się zmęczyłem. Dziś jak widać warunki idealne, ponieważ jakby nie było turystyka górska w okresie kovidowym zaczęła być bardzo popularną rozrywką wielu ludzi.


Szedłem sobie spokojnie i zauważyłem coś na ziemi. Pomyślałem, ze ktoś coś zgubił, tylko co to jest?😲 Wygląda jak jakieś coś z drzewa. Wiecie co to? Ja już wiem ale nie zdradzę😉.


Ludzi nie spotkałem wielu. Być może dlatego, że ta trasa nie jest oficjalną trasą, ale mimo wszystko znaną no i jak już wspomniałem najkrótszą. Jednak kogoś spotkałem więc poprosiłem o zrobienie zdjęcia, bo te selfie sami wiecie jak mi wychodzą😁.


4 km po asfalcie to niezbyt męczące wzniesienie, ale tu w lesie to czasami się zasapałem, ale z pomocą mi przychodziły widoki, których nie mogłem nie sfotografować😍.


Dotarłem po 2 godzinach. Garmina na te swoje wycieczki nie zabieram ale trasę zapisuję w aplikacji mapy.cz. Ma parę niedociągnięć, ale ciągle się rozwijają. Znów niepełna trasa, bo zapomniałem włączyć😁. Jak zwykle zasiadłem w Lepiarzówce. Nie twierdzę, że w innych miejscach jest gorzej, po prostu lubię tu przychodzić. Miła i ciepła atmosfera z pysznym jedzeniem i piciem😉.


Posiedziałem chyba z 3 godzinki i wyruszyłem w drogę powrotną.


Muszę się wam również pochwalić, że kijki, które niedawno kupiłem też się świetnie sprawdzają. Kupiłem takie ze względu na bolące ręce. Tak tak, starzeję się i trzeba sobie pomagać jak się tylko da.
Zauważyłem, że dzięki temu systemowi Trigger nie muszę ich w ogóle trzymać, po prostu się "odpycham" bez trzymania. Być może się okaże, że jakiś specjalista od używania takich kijków stwierdzi, że właśnie tak się ma ich używać, ale ja się nie znam i robię jak mi wygodnie.


Nie uwierzycie jakim sposobem robiłem to zdjęcie😁. Ponieważ nie posiadam rękawiczek, którymi mogę korzystać z dotykowego ekranu, to aby w ogóle coś na telefonie zrobić bez zdejmowania rękawiczek, korzystam z długopisu ze specjalną końcówką. Tylko, że w tym celu potrzeba dwóch rąk, nieprawdaż? Przyszło wam już kiedyś do głowy, że dwie ręce to zdecydowanie za mało?😁 Mi już wiele razy i to nie tylko w przypadku telefonowania. Czym sobie najczęściej pomagacie?
Mógłbym włożyć długopis do ust ale nie wiem dlaczego pomyślałem najpierw o nosie. Był co prawda schowany pod chustą/kominem. Nie, nie wkładałem długopisu do nosa😂, sam siebie zaskoczyłem bo normalnie nosem zrobiłem to zdjęcie😁.
Przy okazji powiedzcie mi jak się to nazywa. Po czesku to nákrčník czyli coś co się zakłada na szyję. Po 20 latach mieszkania w Czechach zaczynam mieć braki w języku ojczystym😊.
Soszów, można by powiedzieć, żaden wyczyn, ale najważniejsze jest nie siedzieć na tyłku. Ja przede wszystkim ze względu na starzejące się stawy muszę się zacząć więcej ruszać. O dziwo pomaga to mojemu kolanu. Z powrotem szedłem o połowę krócej plus/minus godzinka. Z górki się idzie dobrze no i odpoczynków nie trzeba robić.


(foto = link do trasy powrotnej

Czy ta mapa nie kłamie, nie wiem😁 ale zawsze to jakiś sposób na zapis trasy.
Wracając do tematu wyzwania nic nikomu nie obiecuję. Nawet sobie😝. Sami przecież wiecie jak to ze mną bywa w kwestii dotrzymywania przedsięwzięć. Trzymać kciuki możecie a jeszcze chętniej przyjmę jakąkolwiek motywację. na przykład propozycję wspólnej wycieczki.
Przy okazji możecie zerknąć na video z autobusu, które nazwałem Snow Rally😀, które właściwie też można nazwać osiągnięciem szczytu😉.


0 Komentarze