Są tacy, którzy nie lubią poniedziałków ponieważ najczęściej to oznacza, że muszą iść do pracy. Ja nie musiałem(30.1) i z radością wykorzystałem ten dzień na wyjście w góry. Poza zdobyciem kolejnych szczytów do apki Horobraní głównym powodem było przetestować nowe buty.
Start kilka minut przed 11:30
Kawałek niżej na łące coś w rodzaju jakiejś oazy. Gdyby nie śnieg pewnie przyjrzał bym się temu z bliska.
Zdjęcia tego nigdy nie oddają ale wierzcie, że zdobywanie szczytów z tą apką to czasami nie lada wyzwanie ale jest to frajda.
Schodząc ze szlaku kawałek niżej idąc (3 minuty) w kierunku części Nýdku zwanej Novosada jest jedno prześliczne miejsce z widokiem, obok którego nie można przejść obojętnie.
Dosłownie kilkaset metrów od celu mogłem spojrzeć na pierwszy punkt mojej dzisiejszej wyprawy.
Te stare mają już z 10 lat i chociaż nadal mi się w nich dobrze chodzi to jednak mają trochę zjechany bieżnik i pomimo impregnowania przepuszczają wodę. Z powodu niewiadomej w kwestii wygodności postanowiłem wejść na szczyt, na który mam od domu zaledwie 2km. Było ślisko więc bez raczków wolałem nie ryzykować.
Ponieważ ścieżka skręcająca w las była wydeptana więc szło się dobrze.
No i niespodziewanie koło krzyża byłem już za niecałych 25 minut.
Wcale się nie zmęczyłem co oznaczało, że marszu ciąg dalszy czyli Wapienne piece w Wędryni ale przede mną jeszcze dwa szczyty, w tym jeden do zapisania w aplikacji.
Zarówno ten bez nazwy jak i Prašivá hora nie są na trasie w zasadzie jakoś oznaczone, a szkoda bo łatwo przegapić.
Jak widać na screenie na szczyt 545m dotarłem zaledwie kilka minut później.
Oznaczeniem tych szczytów chyba zajmę się osobiście, bo chociaż to nie Nýdek to w bliskiej okolicy. Ten bez nazwy mniej więcej poznałem wg ukształtowania terenu, ale charakterystycznym punktem może być ambona.
Musiałem poszperać w wcześniejszych postach abym sobie przypomniał polskie znaczenie słów myslivecký posed😉. Pewnie kojarzycie, że wielokrotnie stwierdziłem w swoich postach, że tak w zasadzie w dużej mierze piszę te posty dla siebie😀.
Zwracanie uwagi na to aby nie przegapić szczytu śmiało można zaliczyć do przygody podobnie jak zauważanie dziwów przyrody, bo przecież wycieczki nie tylko chodzenie, prawda?
Małe drzewko, które na pierwszy rzut oka(i obiektywu) wygląda jak krzyż tak naprawdę nie jest krzyżem ale spodobało mi się zrobienie takiego ujęcia.
Specjalnie nie zastanawiałem się nad wyglądem tego drzewka i nie zwlekając ruszyłem zdobywać pierwsze dziś punkty. Niecałych 10 minut później (12:17) stwierdziłem, że muszę zawrócić. Na szczęście tylko 50metrów.
Prašiva hora, 542
Ktoś kto mało tędy chodzi (czyli ja) łatwo przegapi ten punkt. Na szczęście zorientowałem się tylko kawałek za daleko ale zdarzało się, że zawracałem nawet 500 albo 300 metrów😮. No co, przecież nie zrezygnuje z tych punktów😁. To by oznaczało, że musiał bym tędy iść znowu a to niestety w moim przypadku oznacza niepotrzebnie stracone kilometry na poszukiwania kolejnych szczytów.
Okazało się, że wystarczyło się porządnie rozglądać, bo jednak jakieś oznaczenie szczytu jest.
No niestety ta apka mi trochę szwankuje. Kiedyś myślałem, że to wina telefonu ale miesiąc temu zmieniłem Nokię na Motorolę i nadal telefon nie informuje o "zbliżającym się szczycie" (funkcja apki). Ponadto dokładność pomiaru do szczytu też nie pasuje.
Teoretycznie byłem na samym szczycie ale może miałem iść w ten głęboki śnieg🤔. Nie próbowałem bo obawiałem się, że to nie pomoże ponieważ niedawno będąc na Czantorii chodziłem naokoło słupka a apka ciągle pokazywała 5 metrów.
Ruszyłem dalej sprawdzając od czasu do czasu mapę ponieważ wiedziałem, że do mojego celu muszę zboczyć z zielonego szlaku. Udało się nie przegapić i po chwilce wahania kontynuowałem wędrówkę.
12:44. źródło U Bożego Krzyża (pramen U Božího Kříže)
Kilkanaście minut później trasa zaskoczyła niespodzianką w postaci źródła U Bożego Krzyża.
Miejsce wygląda na niedawno zrobione ponadto poza ławeczką dla turystów mają też swoje miejsce na odpoczynek również inni wędrowcy, na przeciwko na drzewie😉.
Zbliżając się do Wędryni Gornionka pojawiły mi się ładne widoki na Trzyniec, zachmurzone ale ładne🙂.
Dzięki temu, że czasami jeżdżę w okolicy autobusem wiedziałem, że stąd mam skrót do Wapienki. Idąc nim mogłem podziwiać widoki w drugą stronę.
13:25-13:47. Wapienne piece (Vápenka)
Była dopiero 13:25 więc mogłem sobie pozwolić na małą przerwę na herbatkę i coś słodkiego. Wreszcie mogłem się przyjrzeć z bliska stosunkowo niedawno odnowionym miejscu.
Dotąd przyglądałem się temu miejscu z autobusu, ale nigdy tu nie mam postoju dłużej niż 2 minuty.
Miły kotek, prawda?
Kiedy go ujrzałem po raz pierwszy z autobusu myślałem, że żywy ale potem się okazało,. że rzeźba.
Przejeżdżałem tu już kiedyś dawniej na rowerze kilka razy i nawet sprawdzałem co kryje las po wejściu tymi schodami.
Po 20 minutach przerwy kontynuowałem plan zdobycia szczytu Mały Ostry, którego we wrześniu 2021 nie udało mi się odnaleźć ze względu na trudny teren.
Kilkadziesiąt metrów od startu zauważyłem, że lewa noga mi się jakoś ślizga w tych raczkach🤔.
Kurcze to nie pierwszy raz mi się zdarzyło, że założyłem odwrotnie🤣 przyjrzyjcie się dokładnie zdjęciu, kolcami do wewnątrz😱.Naprawiałem błąd i mogłem kontynuować wędrówkę i powiem wam, że bez raczków było by miejscami krucho. Kawałek dalej natknąłem się na przyjemną wystawę.
14:18. Rozdroże pod Malým Ostrým
Czym wyżej tym więcej śniegu, którego nawet zaczęło przybywać opadami ale bez problemu dotarłem na rozdroże pod Małym Ostrym.
Idąc dalej nie wiem dokładnie czym się zasugerowałem ale zamiast skręcić w lewo poszedłem główną trasą ale jak to mówią: nie ma tego złego... dzięki tej pomyłce trasa przypomina pewne zwierzę😃 ale to zobaczycie niżej😉.
Na szczęście dróżką już ktoś szedł więc przy okazji odkryłem inne miejsce w okolicy, na którym czekała na mnie przeszkoda.
Chwilę wcześniej byłem świadkiem jak niedaleko mnie przewracało się drzewo😲. Trochę ze strachem w oczach obserwowałem okolicę czy przypadkiem inne nie ma zamiaru przewrócić się na mnie.
14:46. Początek poszukiwań Małego Ostrego.
Dotarłem do "straconego" czerwonego szlaku i z kompasem "zabudowanym" w apce rozpocząłem poszukiwania szczytu. Stwierdziłem, że w śniegu może nie będzie tak trudno przedzierać się przez te gąszcze.
No i miałem rację. Szczyt Mały Ostry, 586m (Malý Ostrý) zdobyty! noo... zapisany z odległości 23m.
We wrześniu 2021 nieskuteczna akcja poszukiwawcza trwała 20 minut, tym razem powiedzmy, że mi się udało w 5 minut. Po pierwsze śnieg, który schował większość krzaczków ułatwił chodzenie a po drugie może powoli uczę się obsługiwać tę aplikację. Niby łatwa w obsłudze ale jednak trza trochę pomyśleć. Mimo wszystko nie miałem ochoty pchać się dalej w coraz gęstsze gałęzie, które ciągle mnie atakowały. Ponadto po wspomnianych doświadczeniach z niedokładnością kompasu wolałem nie ryzykować.
Śnieżna pomoc ułatwiła mi tez drogę powrotną, której nie musiałem szukać ponieważ wracałem po swoich śladach.
Dzięki śladom na szlaku byłem znów za 5 minut i szczęśliwy ze spełnionego planu ruszyłem w kierunku domu bardzo dobrze znaną mi drogą.
15:17. Ostrý Vrch rozcestí
Zawsze na takich tarasach wypatruję charakterystycznych punktów. W tym przypadku to turystyczne znaki, które co prawda są parę metrów za skrętem, którym idę ale dla upamiętnienia poświęciłem tych kilka kroków.
Nie wiem czy zwróciliście uwagę na fakt, że w swoim dzisiejszym zdobywaniu punktów ominąłem Ostrý Vrch, 709. Celowo, po pierwsze dlatego, że wiem, że na pewno (mam nadzieję) zdobędę go przy okazji kolejnego rocznika N7, a drugim powodem był fakt, że idąc dziś na szczyt musiałbym się później wracać. Nie sądzę aby strome zejście było wydeptane co oznacza, że bezpiecznie by nie było.
Piękne widoki w Nýdku można podziwiać z różnych miejsc, co trochę przedłuża czas wycieczki ale cóż zrobić😉.
Już jakiś czas obiecuję sobie, że kupię sobie lornetkę, bo jak wiecie oczy już nie te co były (wiadomo nie oczy ale wzrok😉) no i podziwianie szczegółów gdzieś tam daleko niestety stało się dla mnie utrudnione. Piszę o tym dlatego, że przeszło mi przez myśl, że o tej porze roku w tym powycinanym lesie może jest gdzieś zauważalny ten krzyż🤔.
Podsumowując: 13km, 2 zapisane szczyty, 4 odwiedzone, 1127 punktów i niecałe 4h marszu czyli parę minut po 16tej w domu.
Trasa jak zwykle w zapisana w dwóch miejscach (klik zdjęcia otwiera mapę).
Ponad tygodniowy poślizg w publikacji ale doczekaliście się😉. W kolejce czeka następny post, też ma tydzień poślizgu. Mam nadzieję, że cierpliwie zostaniecie ze mną i zostawicie jakiś ślad po sobie, najlepiej komentując🤭😉.
kategoria bloga: Toni napisał
0 Komentarze
Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.