Skąd się wzięła moja miłość do gór?



Robię trochę porządki, zmiany, poprawki w blogu... tak ciągle😉. Zmusiły mnie do tego odnalezione błędy mniejsze lub większe i dotyczą przede wszystkim adresu (info o co chodzi można znaleźć w postach o zmianach).
Edytując i poprawiając posty natknąłem się między innymi na posty, które są oznaczone w spisach treści jako Toni napisał z cyklu: Wędrowanie po górach i uświadomiłem sobie, że brakuje specyficznego posta o tym skąd się wzięła moja miłość do gór? Wspomniałem o tym w kilku miejscach ale jak sądzę nie zaszkodzi skleić do jednego😉.
Pasją do gór zaraził mnie Aloiz. Ten pan był moim instruktorem wraz z drugim Florkiem w szkole zawodowej na praktykach. Było to w 2 klasie, kiedy zaproponował mi i koledze wyjazd w tak zwaną delegację. Nasz zakład pracy miał ośrodek kempingowy w Wiśle Głębce, tuż obok(poniżej) dworca PKP i jak co roku przed sezonem urlopowym była potrzeba drobnych napraw i remontów. Pojechaliśmy tam na 2 tygodnie i pracowaliśmy przeważnie 8 godzin a resztę godzin wykorzystywaliśmy na wycieczki w góry. Już sobie nie mogę przypomnieć jak pogodziliśmy godziny pracy z tymi dłuższymi górskimi wycieczkami. Wierzcie nie wierzcie obibokami nie byliśmy😉 więc na pewno chodziliśmy w weekend albo po pracy. Z pomocą mej pamięci przyszły stare zdjęcia. Na jednym z nich jest notatka.


Tak jak sądziłem było to w roku 1988! Przypomniało mi to, że tak bardzo mnie te góry wciągnęły, że wykorzystałem możliwość spędzenia urlopu w Wiśle w naszym zakładowym ośrodku.
Ten sam instruktor, który wszczepił mi sumienność w pracy, nauczył mnie podstaw turystyki. Możecie się śmiać, ale dla chłopaka z miasta to nie była zupełna oczywista oczywistość. Z tych podstaw można wymienić:
- Zawsze pozdrawiaj spotkanych turystów.
- Odpoczywaj na stojąco. Usiądziesz - nie wstaniesz.
- Nie noś w górach okularów słonecznych żeby lepiej dostrzegać ich piękno.
Pewnie było tego więcej ale powtórzę po raz kolejny: Dawno temu to było🙂.
Później z różnych względów nie często miałem okazję pokonywać szczyty, przede wszystkim dlatego, że do Wisły miałem wtedy 80 km. Pamiętam, że przeważnie wsiadałem w pociąg, który z racji zatrudnienia miałem w tych dobrych czasach za darmo. Rzadko szedłem z kimś. Jak wspomniałem dawno temu to było więc nie pamiętam, ale pamiętam jak dziś, że trasy pokonywałem w połowę, napisanego na szlakowskazach, czasu. No wariat!😂.
Ale nastały też czasy, że miałem świetną ekipę i wśród innych młodzieńczych wybryków wybieraliśmy się w góry. Pewnego dnia po jakiejś udanej wycieczce miłość do gór "wymusiła" na mnie stwierdzenie i powiedziałem do babci:
- Muszę sobie znaleźć żonę z gór! - Jak wiecie znalazłem i góry mam w zasięgu nóg😍.
Mało tego! Jak może wiecie nawet na swoją pierwszą randkę do Czech szedłem przez góry i nie, że najkrócej. Naokoło!
Ot i w skrócie moja historia miłości do gór. Wydawało mi się, że częściej wspominałem o tym w swoich postach ale albo wyszukiwarka nie działa jak ma albo mi się tylko wydawało😊. Gdybym sobie coś przypomniał to dopiszę😉.

kategoria blogaToni napisał

0 Komentarze