Po 5 latach nadal lubię swoją pracę


Pod względem pracy niewiele się zmieniło, przede wszystkim dlatego, że ciągle lubię swoją pracę i nie zamierzam jej zmieniać. W grudniu upłynęło 5 lat odkąd zasiadłem za kierownicę jako profesjonalny kierowca. Przejechałem szczęśliwie (nie licząc 1 drobnej wpadki) 165 tysięcy kilometrów. Wiem, że w porównaniu z autobusami dalekobieżnymi lub TIRami to niewiele, ale zdecydowanie więcej niż przeciętny kierowca. Nie chcę się tym nijak wywyższać, ponieważ jestem daleki od tego, chociaż niektórzy znając/nie znając mnie twierdzą czasami inaczej😉.
Przede wszystkim to co mnie utrzymuje w przekonaniu, że lubię swoja pracę to kontakt z ludźmi. Owszem zdarzają się przypadki, że "muszę" być mniej miły ale w większości staram się być tym, który z uśmiechem zrobi dla pasażera wszystko co w mojej mocy. Tylko ostatnio "dzięki" obowiązkowym maseczkom brakuje  mi uśmiechu na twarzy. Rekompensuję to sobie patrzeniem prosto w oczy, tam czasami uda mi się zaobserwować ten uśmiech. Postanowiłem sobie kupić tzw. "maseczkę na brodę". Zobaczymy jak się będzie sprawdzać.


Pomysł, aby napisać tego posta zrodził się po tym, kiedy opisałem w grupie kierowców (CZ) swoją przygodę. Dość mnie ubawiła ta sytuacja więc pozwólcie, że się z wami nią podzielę🙂.

W niedzielę (10.1) na wieczornej linii jechała ze mną jedna dziewczyna i jej kolega. W związku z kovidowymi ograniczeniami, jeździ o wiele mniej ludzi, nawet na tych roboczych liniach, ale ja nie o tym. Abyście zrozumieli o co chodzi w tym zdarzeniu muszę wam wyjaśnić, że od ponad 2 lat w Czechach dzieci, studenci oraz osoby od 65 lat mają 75% zniżkę (przy okazji informuję, że również goście z zagranicy mogą korzystać z tej zniżki).
Z autobusowego dworca wyjechałem sam, wsiedli na 3 przystanku. Ona zapłaciła czipową kartą (integrowany system w województwie morwasko-śląskim ODIS) on poprosił o bilet studencki do 18 lat. Na moim (nowym) tablecie do obsługi pasażerów mam przycisk "15-26" gdzie różnica polega na tym, że od 15-18 nie musi posiadać legitymacji (na przykład ISIC) ale musi potwierdzić swój wiek jakimś dokumentem. Ponad 18 lat już musi posiadać legitymację. Cena jego biletu wynosiła 5 koron, śmieszna cena, ale premier u nas był bardzo wspaniałomyślny, że im to umożliwił😉.
Usiedli i z Trzyńca aż do Nydku jechali ze mną tylko oni. Podczas wydawania biletu czasami bywam leniwy i nie kontroluję uprawnienia do skorzystania ze zniżki i tak też było tym razem. Nie mniej jednak całą trasę się nad tym zastanawiałem, ponieważ dziewczynę znam dość długo z widzenia (5 lat jeżdżenia to się ludzi trochę zapamięta) i byłem przekonany, że już ma 18 lat. Tym samym zakładałem, że jej kolega będzie miał mniej więcej tyle samo lat. Postanowiłem, że następnym razem go sobie sumiennie skontroluję. Okazało się, że nie musiałem na tę okazję długo czekać, jechał ze mną już w poniedziałek.
Wsiada, jak zwykle mile pozdrowi i prosi o bilet:
- Poproszę studencki do 18 lat do Bystrzycy
- Poproszę jakiś dokument - odpowiedziałem. Założyłem okulary, podał bez problemu patrzę i oczom nie wierzę: data urodzenia 10.1.2003😲. Spojrzałem na niego i pytam:
- Ile masz lat?
Zerknął na swój dowód osobisty (w Czechach wydawany już od 15) i ze zdziwieniem mówi:
- Oooo! Ja mam 18 lat! Zapomniałem.
Zbiegiem okoliczności bilet z Nydku do Bystrzycy kosztuje 18 koron więc powiedziałem:
- Skoro 18, to za 18😀
Uśmiechałem się do siebie całą trasę do Trzyńca i zastanawiałem się, co ta młodzież jeszcze spróbuje, wiedząc, że czasami kierowcy nie zupełnie wykonują swoje obowiązki😉🤣.


No i jak tu nie lubić swojej pracy, kiedy bywa tak wesoło. Różne przygody mnie w pracy spotykają i chyba zacznę je opisywać😉.
Inną sytuację miałem w przeddzień wigilii. Kiedy przyjechałem z Trzyńca do Nydku na rynek, to na przystanku stało kilka osób, 3 kobiety i 3 mężczyzn, ale nie mieli zamiaru ze mną jechać. Spotkali się po to by zaśpiewać kolędy. Stałem tam kilka minut do kolejnego odjazdu więc słuchałem, przy okazji rozpoznając wśród nich jedną znajomą, która z uśmiechem na twarzy zamieniła ze mną parę słów. Mieli coś na rozgrzewkę strun głosowych i jak to zwykle bywa (przynajmniej tutaj) przy takiej okazji proponują "kielicha" znajomemu kierowcy😁. Oczywiście to tylko takie droczenie się ale jednej z kobiet (nie znam) zrobiło się chyba mnie żal, że nie mogą mnie poczęstować więc podeszła mówiąc:
- Skoro pan nie może wypić to dam panu chociaż całusa - jak powiedziała tak zrobiła😀. Zauważyła to trzecia towarzyszka, przyglądając mi się chwilkę powiedziała:
- Co prawda nie znam pana ale też muszę.
Tym sposobem polubiłem swoja pracę jeszcze bardziej😍.

0 Komentarze