Rób dobre pierwsze wrażenie, bo drugiej szansy nie dostaniesz. Czy aby na pewno?



Nie będzie to żaden poradnik jak zrobić pierwsze wrażenie ale opis pewnej sytuacji, która mi się przytrafiła.
Jak wiecie, kilka dni temu wróciłem z pobytu w sanatorium. Pisałem również o tym, że w tym miejscu byłem już po raz trzeci, więc kiedy zauważyłem pewną kobietę wydawało mi się, że ją znam, że poznaliśmy się tu właśnie trzy lata temu. Nie miałem jednak odwagi podejść bezpośrednio i zapytać czy to ona. Byłem przekonany, że o ile się mylę to zostanie to odebrane jako tani sposób na podryw.
No sami powiedzcie, gdybym zapytał:
- Przepraszam, nie znamy się przypadkiem?
Ile razy w swoim życiu spotkaliście jakiegoś człowieka, który tym stylem chciał poderwać jakąś kobietę? To coś w stylu:
- Przepraszam, która godzina?
Ja jej podrywać nie chciałem, chociaż czemu nie😀. Ja tylko chciałem rozwiać wątpliwości czy to znajoma czy nie, aby nie było, że z jakiegoś powodu udaję, że jej nie poznaję.
Kilka razy spotkałem ją po drodze do stołówki, ale nie znalazłem sposobu aby zagadać i nie zabrzmiało to dziwnie. Lepiej by było gdybym, ją spotkał w poczekalni przed zabiegami, wtedy byłby czas aby sensownie zagadać. W stołówce siedziała gdzie indziej, w innym pomieszczeniu. Zabiegi też miała w innym czasie niż ja. Jakiś czas później już przestałem mierzyć ją wzrokiem jak przechodziła w pobliżu stwierdzając, że to najprawdopodobniej inna osoba i w sumie gdyby to była ona to by mnie poznała i odezwała się przecież.
Z moim podejściem do ludzi długo bez towarzystwa nie zostaję🙂. Tak też było w przypadku czterech pań, które podobnie jak ja przyjechały na tygodniowy pobyt dzięki hojności swego pracodawcy. W tym przypadku było aż nieprawdopodobne, jak często się spotykaliśmy, co kilka razy wywołało z ich strony obwinienie, że je szpieguję. Do tego ubrany na czarno, kaptur na głowie też czarny - no co mam taki styl😜.


Ale serio były to przypadki, że idąc do stołówki i przechodząc obok budynku gdzie były zakwaterowane akurat wychodziły. Przypadkiem ale nie było, że jedliśmy w jednym pomieszczeniu, to wynikało z tego, że wszyscy byliśmy VIP (opisane w poprzednim poście). Z jedną z nich zagadałem parę grzecznościowych słów pierwszego dnia w poczekalni u lekarza. Po posiłku wracałem do pokoju i za chwilę znów wychodziłem na zabiegi. Wchodzę i... znowu one lub któraś z nich z wyrzutem:
- Ty nas normalnie śledzisz!
Oczywiście żarty, ponieważ harmonogram został ustalony odgórnie.

Już pierwszego dnia wykorzystałem okazję, że nie jestem tu po raz pierwszy i zabłysnąłem propozycją po kolacji, że je zaprowadzę do znajomej i przyjemnej knajpki, chwaląc przy tym właściciela. Propozycję przyjęły i okazało się, że już od pierwszego wrażenia Alojz ze swoim podejściem do klientów bardzo im się spodobał. Nie pozostawiam nic przypadkowi. Na wszystko muszę być przygotowany, dlatego wcześniej, po obiedzie zrobiłem sobie spacer abym sprawdził, czy w ogóle jest otwarta ta restauracja. Nie było mnie tu 2 lata i wszystko się może zdarzyć. Wszedłem, przywitałem się. Patrzy na mnie podobnie jak ja na tą znajomą/nieznajomą kobietę...
Ułatwiłem mu sprawę przedstawiając się i podpowiadając, że 2 lata temu miałem jeszcze ten warkoczyk na brodzie (nie wiecie jaki? Zerknijcie do >tego posta<).
- Aaa, Antonio! Witaj.
Miejsce wraz z nowymi znajomymi odwiedzaliśmy jeszcze kilka razy w ciągu tego pobytu.

Ale może bym tak w końcu zaczął pisać na temat, co?😀
Poza knajpką od Alojza nie było zbytnio innych miejsc na to by gdzieś usiąść i z kimś pogadać.
Była niedziela, ostatni dzień mojego pobytu, jutro wyjeżdżam. Dzień bez zabiegów, więc nuda.
Przed obiadem napisałem posta, którego opublikowałem aż po powrocie do domu. Po obiedzie poszedłem na spacer, sam🙂, wzdłuż rzeczki Olzy przez park Boženy Němcové aż na Karviński rynek.
Byłem tam już kiedyś na rowerze i nie wiem dlaczego sądziłem, że to dużo dalej.
Cały spacer to 5,5 km. Co dalej z resztą pięknego dnia?


Wszedłem na kawkę do sanatoryjnego bistra. Tym razem usiadłem na wysokim barowym stołku przy oknie, przynajmniej będę obserwować przechodzących ludzi. W pewnym momencie wchodzi ona! Spotkałem ją już tutaj dzień lub dwa temu, ale siedziała w czyimś towarzystwie i dokładnie na tym miejscu co ja. Czyżbym to zrobił specjalnie?😉
- Siedzi pan na moim miejscu, ale nie szkodzi🙂.
Usiadła obok mnie. No i zaczęliśmy rozmawiać. Już byłem pewien, że to nie ta znajoma sprzed 3 lat ale i tak postanowiłem jej wyjaśnić moje, być może dziwne, zachowanie.
Jak być może?! Pewnie że dziwne!
Ona się mnie normalnie bała kilka dni temu! Mówi do mnie:
- Patrzę idzie tam taki dziwny gość cały na czarno, z kapucą na głowie i ta blizna na tym czole!! i przygląda mi się!!
Głupio mi się zrobiło, ale co miałem robić jak nie byłem pewien czy to znajoma czy nie? Na szczęście po tym strasznym pierwszym wrażeniu przyszło kolejne, kiedy wchodząc do stołówki przytrzymałem jej drzwi i kapuce miałem już zdjętą. Komentuje dalej:
- Mówię sobie, całkiem spoko facet.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy na ten temat i oboje wyraziliśmy zadowolenie z tego, że się poznaliśmy i wszystko wyjaśnili. Ciekawy był fakt, że widząc mnie kilkakrotnie i widząc, że jej się przyglądam - a ja myślałem, że tego nie zauważy - sama sobie zadawała pytanie:
- Czy ja go przypadkiem skądś nie znam?
Haha!😀 nieźle kobiecie zamieszałem w głowie😀. Nie, nie znaliśmy się, ale spędziliśmy ze sobą jakiś czas rozmawiając jakbyśmy się znali wieki.

Dlaczego to tak jest, że osądzamy ludzi po tym jak wyglądają?
Dlaczego od razu wiemy, że ten człowiek, bo ubrany na czarno z kapuca na głowie musi być jakimś złym typem?
Mówi się, że na pierwszym wrażeniu dużo zależy ponieważ drugiej szansy nie będzie.
Bzdura, właśnie wam pokazałem, że wcale nie! Mam swój styl ubierania, który jest ściśle związany z gatunkiem muzyki, jaką słucham. Czy to, że jestem metalistą (albo się pisze metalowcem?) od razu oznacza, że jestem niewierzący albo co więcej satanistą?
W niektórych opiniach twierdzą, że styl ubierania odzwierciedla charakter.
Czyli ubieranie się na czarno oznacza, że ten człowiek ma czarny charakter?
Taa! Człowiek, który w tej chwili się nie uśmiecha na pewno jest smutny i coś go trapi.
Jasne, że nie!
Moja żona mówi, że mam takie dziwne spojrzenie, że czasami aż się mnie boi. Mówi to tak oczywiście z trochą przesady, bo mnie przecież zna, ale faktem jest, że nie jest osamotniona w swym poglądzie.
Wiele osób twierdzi, że z mojego spojrzenia idzie taki co najmniej respekt. Ma to swoje plusy, powiem wam, ale czasami jak sytuacja przed chwila opisana, mnie to smuci.
O ilu przypadkach, że mnie się ktoś bał albo coś w tym stylu, ani nie wiem, ponieważ nie mieliśmy okazji się spotkać i porozmawiać.
Albo inaczej. Ile razy ja już o kimś powiedziałem, że jest dziwny, smutny, zły, nieprzyjemny - tylko na podstawie pierwszego wrażenia?
Tak. Rzeczywiście jest w tym coś, jak piszą w tych swych poradnikach:
- Rób tak abyś zrobił dobre wrażenie, bo drugiej szansy nie dostaniesz.
I tak nie będę😜. Sobą będę, czy to się komu podoba czy nie!🙂
Będę miał tylko nadzieję, że ludzie nie będą mnie osądzać, zanim mnie poznają bliżej.

0 Komentarze