Jak już
wczoraj informowałem, zaplanowałem na dziś wycieczkę do Cieszyna.
Z powodów takich a nie innych wyjazd zaplanowaliśmy na godzinę 13. Od rana obserwowałem pogodę na portalu, z którego korzystam od długiego czasu i jestem z niego zadowolony, ponieważ zapowiedzi w dużym stopniu się sprawdzają. Sprawdzałem co godzinę, bo to co widziałem za oknem budziło wątpliwości. Mimo wszystko czym bliżej południa, pojawiało się coraz więcej słońca.
Spotkaliśmy się z Martiną i Gabrielą w umówionym miejscu i wyruszyliśmy.
Wsiadając na rower koło domu można było słyszeć coś w rodzaju "
ałaaa". Wczorajszych 27 km dało się we znaki tylnej części ciała, ale po chwili siedzenia byłem pełen optymizmu, że jednak nie jest tak źle.
Trasa nic nadzwyczajnego. Tradycyjnie przez Bystrzycę i bocznymi drogami koło Trzyńca wzdłuż Olzy aż do ronda za centrum. Tu jedyny odcinek, którego nie da się ominąć w drodze do Cieszyna, tak aby nie jechać po dość ruchliwej drodze.
Jest jedna
opcja by ominąć znacznie ten odcinek, ale to niestety wiązało by się z jazdą pod górkę, a przecież my dopiero zaczynamy sezon, więc wybraliśmy jazdę po równej drodze.
Jak pewnie zauważyli stali czytelnicy, dość często wybieram tę właśnie trasę na rozgrzewkę. Bodajże 2 lata temu skręcałem w drogę przed postem przez Olzę i wśród gęsto porośniętego niedźwiedziego czosnku jechałem aż do rzeki.
Najwygodniej jedzie się skręcając za mostem i ciągle po wale aż do parku. Jednak dziś postanowiłem urozmaicić swoim towarzyszkom tę wycieczkę.
Tym urozmaiceniem są bardzo długie i strome schody.
Musieliśmy poczekać aż wejdą panie, bo my z rowerami ciężko byśmy się z nimi minęli.
Zjazd zdecydowanie niemożliwy. Jestem przekonany, że nawet "podziwiani" przeze mnie DownHillowcy nie odważyli by się na taki ekstrem.
Stamtąd przyjemną leśną ścieżką aż do pieszego mostu łączące dwa parki. Po czeskiej stronie w parku Sikory posililiśmy się Kofolą, lodami i zapasami z plecaków. Po niedługim odpoczynku korzystając z jeszcze niedokończonego chodnika wzdłuż rzeki kierowaliśmy się do celu naszej podróży.
Pogoda w Cieszynie zdecydowanie lepsza od tej z jaką wyjeżdżaliśmy więc śmiało mogliśmy podziwiać widoki z Wzgórza Zamkowego.
Uwieczniliśmy nasz pobyt na tle Wieży Piastowskiej i wyruszyliśmy w drogę powrotną.
Chciałem jechać drogą stroną (czeską) ale odcinek między mostami zamknięty z powodu budowy kolejnego chodnika. Trzeba przyznać, że starają się władze obu miast by uprzyjemnić wolny czas mieszkańcom.
Objechaliśmy więc przez rynek Czeskiego Cieszyna wracając do parku Sikory a stamtąd wałem wzdłuż rzeki jechaliśmy znowu do tej ruchliwej drogi.
Tu coraz bardziej okazywało się, że wczorajsza wycieczka miała duży wpływ na stan części ciała odpowiadającej za siedzenie😀. Coraz częściej podnosiłem się na pedałach by sobie ulżyć w cierpieniu. No jakby nie było miałem za sobą dziś już ponad 20 km.
Daliśmy jednak radę, pocieszając się faktem, że początki po zimie zawsze są trudne.
Następnym razem już można by podjechać jakiś mniejszy szczyt, nawet wiem jaki.
Jeśli jest ktoś chętny to niech bacznie obserwuje moje komunikaty
tu i
tam😜.
Stękając dojechaliśmy dzielnie do domu po przebytych
42 km.
Dziewczyny pewnie będą mnie przeklinać, a nawet istnieje ryzyko, że już nigdy ze mną nie pojadą😀.
Sukces świętowaliśmy przy pizzy w Nydeckiej Pizzeri u Radima.
Dziękuję dziewczynom za mile spędzone popołudnie. Ślad przebytej trasy umieściłem w
Garmin Adventure, ponieważ zauważam, że jest bardziej przejrzysta. Na
Traseo też wrzucę, może w końcu nazbieram odpowiednią ilość punktów, które później wymienię za gadżety na rower. Możecie mi w tym pomóc oceniając mapę gwiazdką. Popularnego
Endomodo też uzupełniam😉.
6 Komentarze
Piękny wynik :) nic dziwnego, że Twoje współtowarzyszki mogą trochę ponarzekać ;) ale myślę, że rekompensatą za to wszystko były widoki jakie im zafundowałeś podczas tej wycieczki. Uwielbiam naturę i bardzo często z nia obcuje. Można sie wyciszyć, pomysleć i po prostu odpocząć. Po schodach można pobiegać i złapać kondycję ;)
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że zbytnio nie cierpiały na drugi dzień, ze mną było gorzej bo dwa dni pod rząd na siodełku.
UsuńTak, tego typu wycieczki to jak dla mnie najlepszy sposób by odpocząć.
Pobiegać po tych schodach? Haha, chciałbym cie widzieć przy tej ilości i stromości :D
Nie twierdzę, że to nie wyzwanie :D ale dla pracy nad kondycją wszystko ;)
UsuńNastępnym razem spróbuję zrobić zdjęcie z innego ujęcia i policzyć schody :D
UsuńInteresująca trasa i bardzo urozmaicona, a to ważne. Można kochać jeździć na rowerze, ale różnorodność dodaje większej frajdy :D
OdpowiedzUsuńTo dopiero początek sezonu i mam nadzieję, że będzie co najmniej tak udany jak zeszły kiedy to nazbierało się aż 24 opisanych wyjazdów.
UsuńRóżnorodności u mnie nie brakuje, bardzo lubię przygody. Polecam cykl: Ja i mój rower. :)
Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.