Skąd się wziął pomysł kolejnego eksperymentu? Po kolei.
W środę byłem zmuszony odwiedzić Konsulat w Ostrawie w sprawie paszportu. Żeby moja podróż miała dodatkowy sens połączyłem jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia i załatwienia innych spraw. Jednym z nich był sklep firmowy Olomouckich twarożków (przy okazji pozwólcie, że będę się posługiwał czeską nazwą miasta jak i jego odmianą, po prostu nie lubię spolszczania nazw). Ostatni raz, kiedy nabyłem większą ilość to było podczas zeszłorocznego powrotu z urlopu, czyli zahaczyłem o Loštice, gdzie się te serki produkują. Jakiś czas później okazało się, że wcale nie muszę jechać 160 km aż za Olomouc, ale wystarczy 50 do Ostrawy, gdzie mają wspomniany sklep firmowy. Dla mnie bomba jak również i dla moich znajomych, którym zaproponowałem dowiezienie żądanej ilości po cenie zakupu. Pominę przywiezioną ilość, ale zapewniam was, że mój Fokus dał radę😁. Od środy do poniedziałku w lodówce śmierdziały trzy kilowe pudełka, które zostawiłem dla samego siebie. Śmierdziały ale nie mi😍 Przystałem jednak na prośby żony, abym się nimi zajął. Zawsze w przypadku nabycia tych serków, porcjuję je po kilka sztuk do folii aluminiowej, w której później wędrują do zamrażalnika. Tym sposobem, kiedy mi na nie przyjdzie ochota nie muszę lecieć do sklepu, wystarczy odpowiednio wcześniej je wyciągnąć.
Zająłem się więc nimi w poniedziałek przy okazji zauważając, że jak zwykle są mało dojrzałe. Jak się przyjrzycie na zdjęciu widać kawałek serka, który przy okazji degustowałem, i tam widać, że wnętrze jest częściowo białe jak twaróg.
Oczywista oczywistość, że wygląda jak twaróg, ponieważ jak wiecie produkowane są z krowiego mleka. Niedojrzałe są jak najbardziej jadalne, ale zdecydowanie lepsze są takie, które już trochę zaczynają chodzić😁. Smakosze "śmierdzących serów" zrozumieją, a reszta się pewnie domyśli. Aby dojrzały zostawię je kilka dni w warsztacie, tam żona nie chodzi więc nie będzie jej śmierdziało😁.
Pomysł na kulinarny eksperyment powstał podczas rozpakowywania pudełek, gdzie na odwrocie etykiety znajdują się dwa proponowane przepisy na Olomouckie specjały.
Niestety mięsne, więc muszę wymyślić jakiś zamiennik. Roladę od razu wykluczyłem, bo serio nie wiem... zaraz zaraz... chyba, że bym to spakował do liścia kapusty. Oooo! To jest pomysł! Ale nie dziś, ponieważ jak na razie postanowiłem zrobić strudel. Zanim jednak się za niego zabiorę muszę nabyć najważniejsze: "listové těsto". Przynajmniej napiszę przepis.
Bawić w robienie ciasta się nie będę, bo po co kiedy można kupić gotowe. Długo nie zwlekałem, bo pomysł na prawdę wygląda kusząco.
Przy okazji wymyślania przepisu okazało się , że normalnie nie wiedziałem, że "listové těsto" to po polsku ciasto francuskie. Słowo "listové" w tym przypadku można przetłumaczyć na arkusz od czeskiego słowa list. Aczkolwiek list po czesku to również liść. W każdym razie "list" to nie to samo co list po polsku, bo ten akurat to dopis. Zamieszałem wam w głowach? To dobrze😁😉.
Okazuje się również, że przepis jest bardzo prosty. Dziś zaraz po zjedzeniu obiadu zabrałem się do realizowania.
Do tego celu potrzebuję składników takich jak:
- 275g czyli 1 arkusz francuskiego ciasta
- ok.150-200g serków Olomouckich (7 kółeczek)
- ok.300g wędliny sojowo-warzywnej
- chilli sos
- 1 jajko
- cebula
Kolejną warstwą jest cebula, której w przepisie z pudełka też nie było, Podszedłem do tego logicznie na podstawie tego kiedy się zawsze zajadam twarożkami na śniadanie, to zawsze musi im towarzyszyć cebula.
Kolejną i zarazem ostatnią warstwą są kółka twarożków pokrojone podłużnie. Z powodu dziurki w środku łamały mi się więc strategicznie odpuściłem z kółeczek na półkółeczka😉.
Całość miałbym ciasno zrolować ale jakoś mi się to rozjeżdżało w dłoniach więc za bardzo nie przyciskałem.
Z takim ciastem pracuję po raz pierwszy w życiu, a ponadto nie miałem pod ręką żony żeby poradziła. No cóż wyjdzie jak wyjdzie. O ile kojarzycie i czytacie uważnie to drugim przepisem (właściwie pierwszym😉) jest rolada, ale patrząc na swój wytwór mógł bym powiedzieć, że to również swego rodzaju rolada. Całą pocieram roztrzepanym jajkiem, oczywiście też tym pędzelkiem.
Strudel jest prawie gotowy tylko pozostaje go przemieścić na blachę. Kupione ciasto jest już co prawda z papierem do pieczenia tylko, że jak sami widzicie niezbyt dobrze usytuowane. Z nadzieją zerkam do szuflady i stwierdzam, że los sprzyja: Jest papier! Papier na blasze również smaruję jajkiem, bo po pierwsze jakoś dużo tego jajka, a wcale nie oszczędzałem podczas smarowania tego strudla.
Może jednak nie jestem aż takim niezdarą, sturlałem ją zręcznie z papieru na papier. Mogło by być prościej gdybym tego papieru nie dawał na blachę, ale udało się😛.
Nie wiem skąd pomysł, być może wczoraj kiedy pytałem żony, ale postanowiłem piekarnik najpierw rozgrzać do 200° a dopiero później włożyć blachę ze strudlem.
Chwilę to zajmie więc wysmarowałem resztę jajka, przecież się nie zmarnuje, a piekarnik po około 10 minutach gotowy. 🤔na ile minut nastawić? Spróbuję 30 minut i będę podglądał😁.
Ooo! no nieźle!
Z pełną dozą nieśmiałości i niepokoju stwierdziłem, że trochę taki rozjechany.
Kolejne napięcie podczas krojenia😲... rozleci się czy nie?!
Kurde, żony nie ma w domu, ale nawet gdyby była to i tak nie jada a pochwalić komuś się muszę😎. Napisałem teściowej (mieszka od nas tylko/aż 100m) posyłając zdjęcie: - Idziesz?😉
Wiedziała, że mam zamiar to robić, zapowiedziałem to wczoraj, kiedy przyszła na kawę😉. Przyszła, a jakże. Drugi kawałek wyglądał już lepiej.
Smakowało ale zostało jeszcze, bo zostawiłem dla innych chętnych. Można spożywać ciepły i zimy. Skusicie się? Nie zwlekajcie, bo długo nie wytrzyma😀.
0 Komentarze
Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.