W niewoli domu


Jak wiecie z poprzednich postów w budowanym domu prace wykończeniowe trwają.
Za każdym razem, kiedy robotnicy odjadą, idziemy sprawdzić, spojrzeć co nowego zrobili.
Był piątek, odskoczyłem do domu na obiad no i przy okazji ta kontrola.

Weszliśmy, oglądamy jak się posunęli z płytami gipsowymi i gładziami aż tu nagle trzask!😮
Drzwi wejściowe się zamknęły, klucz w zamku ale zewnątrz, a w domu ani w drzwiach ani w oknach jeszcze nie ma klamek!
Nierozłączne telefony komórkowe w domu na stole - nie w tym oczywiście co stoimy!

- No to jestem w ...piiip! - powiedziałem
Powiecie może: - No, jejku, posiedzisz i kiedyś pomoc przyjdzie.
Taaa! Może i prawda, ale ja muszę wracać do pracy!
Za chwilę odjazd autobusu, a kierowca uwięziony we własnym (jeszcze niezupełnie) domu.

Chodzimy po domu od okna do okna wypatrując czy przypadkiem jakiegoś sąsiada nie ma na horyzoncie.
Nawet gdyby był to i tak by nas pewnie nie widział, odległość do najbliższego domu to jakieś 100 metrów, a w dodatku zasłaniają krzaki lub drzewa.
I tak nikogo nie ma!

Krzyczeć też nie ma jak, przecież wszystko pozamykane!
Chodzimy dalej po domu tym razem w poszukiwaniu jakiegoś narzędzia, które by się nadawało do otwarcia okna.
Nie uwierzycie jak naraz wszyscy robotnicy porządni i posprzątali wszystko!
Czasami to przejść się nie dało, a teraz to kurde porządek!

Chyba przy podejściu do ostatniego okna stał się cud!
Patrzę pudełko, a w nim nierozpakowane klamki do okien!

Nie macie pojęcia jakie długie były te minuty w tym więzieniu.
Od tamtego zdarzenia zawsze zabieram klucz do kieszeni, bo co gdyby przypadkiem odwieźli klamki.

Jaki z tego morał? Tego nie wiem, może...
Nie słuchaj marudów krytykujących zabieranie telefonu nawet do WC.😜
Zabieraj wszędzie i zawsze! - Nigdy nie wiesz kiedy będziesz potrzebował ratunku z pułapki.

0 Komentarze