Kiedy powstał pomysł o pisaniu?


Zadziwiającym jest fakt, że pociąg do pisania miałem już od dzieciństwa, kiedy zacząłem pisać książkę. Ponieważ bardzo lubiłem czytać książki przygodowe, więc i moja książka miała taki charakter. O ile dobrze pamiętam były to przygody chyba dwóch chłopaków. Totalnie zmyślone historie, chociaż być może czasami przeżyte na podwórku chwile miały wpływ na treść.
Już nie pamiętam ile stron tego było, ani co się z tym stało, ale wiem że straciłem pomysły, bo chyba nie miałem aż tak bujnej wyobraźni jakby się mogło wydawać, bo dzieci przecież znane są z tego, że zmyślają na poczekaniu😃.
Zastanawiając się jednak nad powodem zaprzestania pisania dochodzę do wniosku, że to coś innego. Nieokreślone lata później zacząłem pisać pamiętnik, bo jak to mówią, to życie podsuwa pomysły do pisania. Zapisywałem w nim wszystko z najdrobniejszymi szczegółami i tam można było mieć naprawdę obawy o kompromitację😊, dlatego też skończył w ogniu i wcale nie był to wypadek🙂.
Po prostu chciałem wymazać pamięć, ale nie pomogło.
Życie nauczyło mnie, że nie można wierzyć nikomu, albo przynajmniej prawie nikomu, aż do momentu, gdy ten ktoś się sprawdzi.
Parę lat później pożałowałem, że go zniszczyłem i zacząłem pisać od nowa, próbując odtwarzać niektóre sytuacje. Pisałem i pisałem, potem znowu przestałem, potem znowu pisałem, a pomiędzy niektórymi zapiskami mijało nawet parę ładnych latek.
Pewnego dnia postanowiłem podążać za rozwojem techniki i umieścić go w PC dokumencie. Zacząłem przepisywać kartki z segregatora, które po czasie zastąpiły pełniący się zeszyt. Pisałem z większą rozwagą, ale to nie oznacza, że każdy by go sobie mógł przeczytać.
Po co go pisałem? Skoro i tak obawiałbym się go komuś pokazać z obawy przed wyśmianiem lub wykorzystaniem niektórych sytuacji przeciwko mnie. Nie wiem, może kaprys, albo z nudy?
Mimo wszystko mam nadzieję, że nikt bez mojego pozwolenia go nie przeczyta. Potem biorąc pod uwagę, po jakim czasie zauważyłem, że jest zupełnie łatwy dostęp do niego, to nie mam pewności czy ktoś już sobie nie poczytał.
Jest innego rodzaju niż kiedyś. Piszę to, co mi się przypomni, a czasami systematycznie – zależy od chęci i czasu. Nie zawsze chronologicznie, ale dobre i to. Aczkolwiek czasami, gdy sobie przypomnę przybliżoną datę to oczywiście umieszczam to w odpowiednim miejscu.

Teraz zamiast pamiętnika zająłem się blogiem i kto wie jeśli nie zacznę wyjmować do niego fragmentów z pamiętnika. Nie uważam, że jestem dobrym pisarzem, bo nawet nie uważam się za pisarza. Piszę bo zawsze lubiłem pisać, co mogą potwierdzić osoby, z którymi długimi godzinami klikałem gdzieś na czacie. Czy będę systematyczny? Sam nie wiem.
Moje życie to etapy. Jak jest zima to siedzę mnóstwo czasu przed kompem w przeważającej części klikając na OnetCzat lub umilając znajomym czas, granie w radiu internetowym swojego ulubionego rocka lub ewentualnie nutki na życzenie. (Więcej na ten temat w postach oznaczonych: Toni czatuje.)
Przychodzi wiosna, lato i wychodzę z domu, pracując w ogrodzie, koło domu - aby było pięknie.
Staram się też w miarę możliwości czas poświęcać na rower, dzięki któremu w ogóle zacząłem pisać ten blog, bo jak widać żyję tymi wypadami.
A że lubię się pochwalić... albo w zasadzie to też sposób by zwerbować kogoś bym nie jeździł sam.
No, zobaczymy co z tego pisania wyniknie i jeśli czas pozwoli. Liczę na wasze komentarze, a na koniec fragment z pamiętnika, a zacząłem go pisać bodajże w 1997 roku, z rozdziału zatytułowanego: "Życiorys."
Nazywam się… 
albo nie...😀
Urodziłem się, bo nie miałem innego wyjścia. 
Urodziła mnie ciocia, bo mama miała wielkie pranie...

Oczywiście żartuję.😛
Po prostu przypomniało mi się to skądś.

A więc całkiem serio.
Urodziłem się 26 lipca 1971 roku w Świętochłowicach, innymi słowy na Śląsku, a do tego z chlubą mogę dodać, że na Górnym!
Z informacji mamy wiem, że była to godzina 6-ta rano w poniedziałek.
Na imię mi dali Antoni. Podobno miałem być Adam, ale roztargnienie zrobiło swoje.
O ile można to nazwać w tym momencie roztargnieniem.
Oczywiście wytłumaczenie, dlaczego akurat Antoni, też od razu się znalazło.
Jedyne imię, jakie mamie w tym momencie chodziło po głowie, to imię Antoni, bo tak też miał na imię mój tata. Ale nie szkodzi, bo podoba mi się to imię, chociaż nie jest tak popularne jak np. Adam no i na swój sposób jestem dość oryginalny.
Z upływem lat moje imię podoba mi się jeszcze bardziej, bo podobało się wielu osobom.
A nie będę ukrywał, że w tym przypadku przeważająca większość tych osób, to kobiety.😉
Nazwisko podobnie jak imię odziedziczyłem po ojcu.😄
„Trochę” przez nie wycierpiałem, głównie w szkole, ale i w ogóle, ale to osobny temat i na razie nie będę się w nim zagłębiał, akurat wspomnę tylko, że najczęściej przezywali mnie tak jak się najprościej rymowało, czyli: „dupa”.
- bez komentarza.😛
Pisząc dalej mój życiorys dochodzę do wniosku, że nie miałem mniej szczęścia od innych – urodziłem się zdrowy, miałem rodziców...
Joanna i Antoni to moi rodzice i jak to mówią wychowali mnie, ale w moim przypadku powinno się napisać w liczbie pojedynczej, bo wychowała mnie (i o rok młodszą siostrę) mama.
Ojciec żył…, ale nie z nami, przynajmniej od 5-go roku życia.
Do tego okresu, gdy postanowił odejść był podobno wzorowym ojcem.
Mama zrobiła to najlepiej jak potrafiła, a potrafiła…, bo wychowała!
Jeśli nadal dobrze się wam czyta, nie wahajcie mi o tym napisać, a być może doczekacie się kolejnych fragmentów🙂.

0 Komentarze