Nie licząc przypadków, że znalazłem podczas spaceru w lesie, albo nawet jadąc na rowerze, to na grzybach nie byłem chyba z 20 lat a może więcej. Miałem akurat wolny weekend więc postanowiłem, że w końcu się wybiorę. Ponieważ znam się i wiem, że ryzyko pokusy przedłużenia spania po skończonej 2 zmianie o 23 jest wielkie, napisałem na fb:
- Zítra chci jít na houby. Jde někdo se mnou? Bojím se sám.
Oczywiście, że po czesku, nie liczyłem na to, że ktoś z Polski przyjedzie😀 (przetłumaczycie sobie? Tylko nie w guglu! Ten często wypisuje bzdury jeśli chodzi o czeski język. Ruszcie głową).
No i odezwał się kolega, więc nie było odwrotu. Ja jak się umawiam to na 100%. Pominę szczegóły całego chodzenia po lesie, bo przecież niecierpliwie czekacie na przepis kolejnego z moich eksperymentów😉. Jak sądzę wybaczycie mi jeszcze małą zwłokę, ale muszę się pochwalić tym ile tego nazbierałem ...a rosły, pewnie że tak
Oczywiście że muchomorów nie zbierałem, ale mówi się, że skoro one rosną to muszą być i te jadalne.
Tylko szkoda, że nie było ich tyle co tamtych😕
Ponieważ nie byliśmy zbyt długo w lesie, więc zbiór proporcjonalny.
Ponadto jak to mówią: Co za dużo to nie zdrowo, a ja i tak będę je jadł sam. Nie żeby żona obawiała się zamachu na jej życie, poprzez otrucie, ale po prostu nie lubi i nie jada grzybów.
Coś mnie wzięło na powiedzonka no i pcha się kolejne:
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, z tym, że w moim przypadku wzrosła chęć na grzybobranie, więc następnego dnia poszliśmy znowu, ale do innego lasu.
Pogoda dopisywała, więc jeszcze tego samego dnia pokroiłem i na słoneczku zostawiłem do suszenia.
Dobra! Dość przeciągania przechodzimy do przepisu.
Z połowy, wtedy średnio ususzonych zrobiłem typowy i prosty sos, który zjadłem z wielkim apetytem z makaronem. Nie wiem ile powinny się suszyć. Resztę rozważałem nawet schować do zamrażalnika, ale przechodząc codziennie obok, zapach kusił, więc wymyśliłem danie.
Dla potrzeb opisania próbowałem zważyć, ale wysuszone grzyby ważą tak mało, że nie jestem w stanie podać cyfry, więc powiedzmy, że orientacyjną miarą będzie garść.
Składniki:
- 5-6 garści suszonych grzybów
- 1 łyżeczka sosu chilli
- ok. 1kg ziemniaków
- 400g mieszanki warzywnej
- 2x kostka bulionu warzywnego
- 2 średnie cebule
- pół łyżeczki TelloFix
- 6 ząbków czosnku
- ok. 100g startego żółtego sera (30%)
- 2 jaja
- 200ml kwaśnej gęstej śmietany
Grzyby do gara i zalałem mniejszą ilością wody w celu ugotowania z 1 kostką bulionu i łyżeczką sosu chilli. Kolega obiecał mi znowu dowieźć używany już przeze mnie chilli sos Pista, niestety niedopatrzeniem skończył w innych kucharskich rękach. Jako rekompensatę dał mi inny, słowacki Ady, który nie jest tak ostry jak tamten, ale dla moich pikantnych celów się nadaje.
Grzyby podobno są ciężkostrawne, więc zanim zmiękną, mam sporo czasu na przygotowanie reszty składników. Zacząłem od ziemniaków.
Pokroiłem na półcentymetrowe plasterki, a te większe ziemniaki wcześniej przekroiłem na pół.
Mrożone warzywa zalałem mniejszą ilością wody i postawiłem do gotowania na około 15 minut z drugą kostką warzywnego bulionu. Odcedziłem wodę z warzyw do gotujących się grzybów i przygotowałem czosnek, ser i cebulę.
Przepis nigdzie nie odgapiany. Totalnie poniosła mnie fantazja, więc kiedy cebula z TelloFix się zeszkliła, wyłączyłem gaz pod grzybami. Gotowały się około 45 minut, więc chyba wystarczy, przecież będą się jeszcze zapiekać.
Odlałem większą część grzybowego wywaru, ponieważ z wywarem z warzyw było tego za dużo.
Do szklanej misy więc włożyłem pierwsze grzyby, na nie miał przyjść czosnek...
ale zapomniałem😀. Mówię przecie, że chyba największy eksperyment od czasów moich eksperymentów. Wymyśliłem sporo składników do tej kombinacji, więc się rozproszyły po kuchni😉.
Na grzyby poukładałem dwie warstwy pokrojonych ziemniaków,
a na nią warstwę z warzyw.
Dopiero teraz spojrzałem w inną stronę i zauważyłem czosnek, pokrojony na duże kawałki.
Dlaczego duże? Znacie to z innych moich przepisów: Aby "zaskoczył" smakiem podczas jedzenia.
Nie szkodzi, dam go teraz😉.
Kolejna, podwójna warstwa ziemniaków, a na nią warstwa startego sera.
Dolałem trochę (tak do połowy głębokości misy) grzybowego wywaru, a następnie zmieszane jajka ze śmietaną rozlałem po całej zawartości.
Misa ładnie się wypełniła, ale będzie wyżerka przez kilka dni😜.
No tak, ale nie zapomniałem przypadkiem o czymś? Pewnie, że tak!
O podsmażonej cebuli. Miała powędrować gdzieś na ziemniaki...
no co?! Na samej górze też będzie smakować😀.
0 Komentarze
Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.