Co by było gdybym wyprzedzał albo gdybym nie ustąpił pierwszeństwa


Mój blog należy do grupy tzw. osobistych, więc nikogo nie zaskoczy, że będzie typowym postem z życia wziętym, w którym niestety brałem udział.
Zacznę od znanego wszystkim gdybania.
Jechałem sobie spokojnie do pracy. Jak zwykle tzw. poranna godzina szczytu, więc i na odcinku pomiędzy Trzyńcem i Trzyńcem Koňska nie wyprzedzałem wolniejszych pojazdów jak mi się to czasami zdarzało. Jechałem kulturalnie nie śpiesząc się w myśl przysłowia: "Jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy".Częściowo pod wpływem niedawno zdanych egzaminów z dwóch kategorii, a częściowo ze starego nawyku zatrzymałem się przed przejściem dla pieszych. Jak zwykle gestem zaprosiłem osoby piesze by skorzystały z mojej dobroci i dziwiłem się, dlaczego nie idą.
Dowiedziałem się po chwili, kiedy uderzenie z tyłu wbiło mnie w oparcie.
No i teraz to gdybanie:
  • Gdybym wyprzedził minimalnie jedno auto jadące wcześniej przede mną, teraz bym tu nie stał.
  • Gdybym nie był tak uprzejmy i nie umożliwił przejścia pieszym przez pasy, teraz bym tu nie stał.
  • Opłaca się w ogóle przestrzegać przepisy?
    Zakazu wyprzedzania wcześniej nie ma, ale jakieś ryzyko w wyniku szybkiej jazdy jest.
    Inny przepis mówi, że kierowca pojazdu powinien umożliwić pieszemu sygnalizującemu chęć przejścia, by bezpiecznie przeszedł.
    Jak mi się to opłaciło? Sami zobaczcie.


    Jeszcze nie roztrzęsiony wyskoczyłem po chwili z auta i wybuchłem na kierowcę samochodu za mną.
    Oszczędzę wam epitetu, którego użyłem, ale w odpowiedzi usłyszałem równie zdenerwowany co zdziwione słowa, że to nie on, ale ten za nim.
    Jak już informowałem znajomych na FB, samochód za mną się zatrzymał, ale ten za nim nie.
    Dzięki temu, że mam hak, szkoda na moim Fokusiu nie jest tak wielka jak na dwóch pozostałych, które najprawdopodobniej oba pójdą do kasacji.


    Bez wahania zadzwoniłem na Policję (158), chociaż szkoda wg przepisów nie jest tak duża by ich wzywać, za co po ich przyjeździe mi się "oberwało".
    Jak się jednak okazało, winna kolizji nadmuchała 0,44‰.
    Niech se kto myśli co chce, ale mam z tego satysfakcję, że kolejny nietrzeźwy kierowca pozbył prawko.
    Trochę to wszystko trwało, a do pracy miałem jakichś 300m. Przechodzącego wcześniej kolegę poprosiłem o poinformowanie majstra o zdarzeniu i o moim spóźnieniu.
    Kierowcę z samochodu za mną przepraszałem za wybuch gniewu minimalnie 5 razy. Oczywiście przeprosiny przyjęte ze zrozumieniem. Po kilku godzinach od zdarzenia jestem teoretycznie spokojny, aczkolwiek w głowie przelatują myśli.
    Dzięki znajomym komentującym status na fb, uświadomiłem sobie (uświadomiono mi), że dzięki temu być może uratowałem życie, zdrowie pieszym na przejściu.
    Co by było gdybym nie ja był pierwszy przed przejściem dla pieszych a owa nietrzeźwa pani za kierownicą nie wyhamowała przed nimi?
    A wiecie co by było gdybym nie miał haka?
    Zdecydowanie mój kombik skróciłby się do rozmiarów sedana czy może nawet hatchbacka. O dziwo przód środkowego auta nie ucierpiał tak bardzo od uderzenia w ten hak, niż tył.
    Na pewno nie zazdroszczę kierowcy i jego pasażerce, ponieważ mieli podwójny szok, który chociaż zapewne odbył się w mgnieniu oka był podwójny.
    Uderzenie było tak silne, że posunęło mnie o metr do przodu. Mam pod radiem taką półeczkę (zaślepkę), z której wysypały się wszystkie papierki, wizytówki. W samochodzie za mną wystrzeliło radio z kieszeni!
    Jeszcze raz powtórzę, że wcale nie mam współczucia do kierowców pod wpływem i niech se ktoś pomyśli co chce. Dziś obyło się bez ofiar, pogięły się tylko blachy, ale ile jest takich przypadków, że ktoś nie ma tyle szczęścia jak my dziś.
    Stare dobre przysłowie mówi: "Piłeś - nie jedź! Jedziesz - nie pij!"

    Przyznaję się bez bicia, że często jeżdżę szybciej niż powinienem, ale w w szczególnych miejscach zachowuję maksimum ostrożności. Nigdy nie jestem na tyle spóźniony, aby nie zwolnić przed skrzyżowaniem czy przed pasami a już zdecydowanie w miejscach gdzie pojawiają się dzieci.
    Jedno jest pewne dzisiejsze doświadczenie pomoże mi po raz kolejny, w tym aby być jeszcze bardziej ostrożnym na drodze.
    Czy będę przepuszczał pieszych na pasach pomimo tego, że ktoś mi może wjechać w tyłek?
    Pewnie, że będę. Tak samo jak nie oduczy się kierowców nadużywających alkoholu, tak samo nie można się oduczyć niektórych dobrych nawyków.

    Zanim doczekam się "sprawiedliwości" od ubezpieczalni pewnie potrawa jakiś czas. Nie pozostaje mi nic innego jak uzbroić się w cierpliwość i chociaż teoretycznie nie mogę używać tego samochodu do czasu orzeczenia z ubezpieczalni, muszę jakoś się przemieszczać z punktu A do B.
    Życzę wszystkim bezkolizyjnej jazdy.

    3 Komentarze

    1. Zawsze zadziwia mnie brak wyobraźni, jak można wsiąść do auta po alkoholu.... I niestety zawsze mnie to bulwersuje. Pozdrawiam szeh

      OdpowiedzUsuń
    2. Nie mam w ogóle wyrzutów sumienia w stosunku do tej kobiety. Tak samo jak mnie bulwersuje alkohol w pracy. Tak już mam, twierdzę, że nie zawsze zasady są po to by je łamać.

      OdpowiedzUsuń
    3. Kiedy się szafuje cudzym życiem, to żartów już nie ma... Swoim proszę bardzo, ale nie kiedy zagraża się innym

      OdpowiedzUsuń

    Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.