Czas na kolejny wyjazd, ale tym razem nie sam!
Dziś wybrałem się do Bielska Białej, gdzie po raz pierwszy miałem okazję spotkać się z grupą poznaną na FB.
Grupa Trasy rowerowe w Bielsku Białej, która (chyba nie skłamię) jest w zasadzie częścią Beskidzkiego Towarzystwa Rowerowego.
Niech ktoś mówi co chce, że FB jest zły, ale jak się umie właściwie wykorzystać to dojdzie do skutku takie spotkanie jak dziś.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za miłą atmosferę i aktywnie spędzony dzień.
Z uwagi na 50km oddalone Bielsko zapakowałem rower do kombika.
Już kiedyś wybierałem się na jeden z rajdów BTR, ale dopiero tym razem się udało.
Zaparkowałem samochód na Sarnim Stoku i spokojnie pojechałem na pl.Ratuszowy (3,1km). Wczoraj, pisząc pod postem w grupie, prosiłem o zaczekanie na mnie jakieś 15 minut, bo nigdy nie wiadomo co się po drodze zdarzyć może.
Wyjechałem tuż po 8, a że niespodzianek nie było, więc na miejscu byłem jeszcze przed 9:30.
Do 10-tej powolutku zjeżdżały się rowery. Ktoś naliczył około 100!
Miło było w końcu poznać Jolę, której (nie tylko jej) zapał m.in. przyczynił się do tego, że całkiem nie dawno temu odgapiłem ich grupę tworząc kolejną z mojego (jakby) regionu, czyli Trasy Rowerowe w Polsce i Czechach.
Już nie raz zapraszałem do odwiedzania grupy jak i do przyłączenia się bez względu na to czy to bliskie okolice czy dalsze.
Oficjalnie rozpoczęto dzisiejszy rajd nowym szlakiem Wilamowskich Ogrodów.
Nie można było pominąć instrukcji bezpieczeństwa takich jak np. stosowanie się do przepisów jak i do założenia (nieobowiązkowych) kasków. Sporą grupę ludzi podzielono na 4 mniejsze, których przewodnikami byli doświadczeni rowerzyści BTRu.
Trasa, która jechaliśmy oczywiście do podglądu.
Pierwszym na trasie był Ogród Japoński w Pisarzowicach(15km).
- Pani zrobiła nam loda.
Sympatyczna kawiarenka jak i obsługa, która nie oferowała tylko lodów.
Więcej zdjęć z tego i innych miejsc znajdziecie we wspomnianych już wyżej grupach czy też stronach.
Z Pisarzowic jechaliśmy do Starej Wsi (Wilamowice) (13km).
Jechaliśmy różnymi drogami. Jak się często okazało, niektóre z grup jechały zupełnie inną trasą, my podobno trzymaliśmy się tej wyznaczonej na mapie.
Trasa nie była trudna, aczkolwiek czasami trzeba było się trochę pomęczyć pod górki.
Starałem się jak najczęściej wykorzystywać zjazdy po to by podjazd był jak najmniej męczący i mam nadzieję, że komentarz jednej osoby później nie był adresowany do mnie, że niektórzy pokazywali pod górkę ile mają sił w nogach.
Owszem należałem do nielicznych, którzy czasami wyprzedzali kolumnę i to nie tylko pod górkę, ale na pewno nie po to by popisać się swoimi możliwościami. Raz wyprzedziłem wszystkich w jednym konkretnym celu, by zrobić kilka zdjęć całej licznej grupie rowerzystów w czasie jazdy. Jakże się zdziwiłem, kiedy czekając w odpowiednim miejscu zauważyłem, że skręcili we wcześniejszą ulicę.
Mój wysiłek poszedł na marne.😞
Dogonić ich nie był problem bo nie byli daleko i nie jechali nadmierną prędkością.
W zamian za fotki postanowiłem nagrać video wyprzedzając po kolei wszystkich.
Niestety z przyczyn dotąd mi nieznanych, nie jestem w stanie użyć tego filmu zapisanego w mej Nokii.
Obiecuję, że popracuję nad tym i dodam do tego posta.
Dotarliśmy do Starej Wsi, gdzie znajduje się Kościół, który większość uczestników dzisiejszej wycieczki zwiedzała z proboszczem.
Ja z nieliczną grupą pozostałem na zewnątrz, by m.in. pilnować rowerów.
Osobiście wolę inne obiekty do zwiedzania, a kościoły jakoś nie przykuwają mojej większej uwagi.
Jak obiecała Jola, pomodliła się też za mnie😉.
Mieliśmy dużo czasu by podczas gdy inni zwiedzali na pewno ciekawy kościół, porozmawiać i poznawać się wzajemnie i swoje rowery🙂.
Nieopodal (350m) znajduje się sklep spożywczy, w którym przede wszystkim zaopatrywaliśmy się w wodę. Pogoda tego dnia, chociaż czasami dmuchało, była wyśmienita.
Przed nami ostatni punkt dzisiejszego rajdu śladem Wilamowskich Ogrodów.
Centrum Ogrodowe w Dankowicach (6km). Do zaparkowania naszych pojazdów mieliśmy dużą polanę na końcu ogrodu, ze słowami właściciela, że po wszystkich trawnikach można chodzić.
Po raz pierwszy spotkałem się z takim podejściem w tego typu miejscu.
Czekał na wszystkich posiłek w postaci chleba ze smalcem. Ja z oczywistych względów zadowoliłem się suchym chlebem, też smacznym🙂.
Przyjemną atmosferę dopełnialiśmy zakupioną (nie drogo) kawą i z domowego wypieku ciastkiem.
Miałem okazję porozmawiać z ludźmi z BTR (nie tylko oczywiście) gdzie zrodził się pomysł, bym zorganizował rajd po mojej okolicy dla chętnych z dalszych okolic mojego miejsca zamieszkania.
Poza jazdą na rowerze i zapisywaniem śladów moich wycieczek nie mam żadnego doświadczenia w organizowaniu tego typu akcji, ale idąc za ciosem, mam już plan przygotowany, czekam tylko na odpowiedź chętnych i podanie odpowiadającego terminu.
O szczegółach tego wyjazdu będę informował w oddzielnym poście jak i w grupach na FB.
Wracając do ogrodu... niektórzy z uczestników już pozwiedzali wszystkie jego zakamarki, a niektórzy siedząc u kawki o mało zaprzepaścili tę wspaniałą okazję. Na szczęście właściciel bardzo chętnie zabrał ze sobą kolejną grupę, a to co zwiedzaliśmy zobaczcie sami.
Przyroda jest niesamowita.
Zupełnie samowolnie potrafi niesamowicie tworzyć.
Z Pisarzowic jechaliśmy do Starej Wsi (Wilamowice) (13km).
Jechaliśmy różnymi drogami. Jak się często okazało, niektóre z grup jechały zupełnie inną trasą, my podobno trzymaliśmy się tej wyznaczonej na mapie.
Trasa nie była trudna, aczkolwiek czasami trzeba było się trochę pomęczyć pod górki.
Starałem się jak najczęściej wykorzystywać zjazdy po to by podjazd był jak najmniej męczący i mam nadzieję, że komentarz jednej osoby później nie był adresowany do mnie, że niektórzy pokazywali pod górkę ile mają sił w nogach.
Owszem należałem do nielicznych, którzy czasami wyprzedzali kolumnę i to nie tylko pod górkę, ale na pewno nie po to by popisać się swoimi możliwościami. Raz wyprzedziłem wszystkich w jednym konkretnym celu, by zrobić kilka zdjęć całej licznej grupie rowerzystów w czasie jazdy. Jakże się zdziwiłem, kiedy czekając w odpowiednim miejscu zauważyłem, że skręcili we wcześniejszą ulicę.
Mój wysiłek poszedł na marne.😞
Dogonić ich nie był problem bo nie byli daleko i nie jechali nadmierną prędkością.
W zamian za fotki postanowiłem nagrać video wyprzedzając po kolei wszystkich.
Niestety z przyczyn dotąd mi nieznanych, nie jestem w stanie użyć tego filmu zapisanego w mej Nokii.
Obiecuję, że popracuję nad tym i dodam do tego posta.
Dotarliśmy do Starej Wsi, gdzie znajduje się Kościół, który większość uczestników dzisiejszej wycieczki zwiedzała z proboszczem.
Ja z nieliczną grupą pozostałem na zewnątrz, by m.in. pilnować rowerów.
Osobiście wolę inne obiekty do zwiedzania, a kościoły jakoś nie przykuwają mojej większej uwagi.
Jak obiecała Jola, pomodliła się też za mnie😉.
Mieliśmy dużo czasu by podczas gdy inni zwiedzali na pewno ciekawy kościół, porozmawiać i poznawać się wzajemnie i swoje rowery🙂.
Nieopodal (350m) znajduje się sklep spożywczy, w którym przede wszystkim zaopatrywaliśmy się w wodę. Pogoda tego dnia, chociaż czasami dmuchało, była wyśmienita.
Przed nami ostatni punkt dzisiejszego rajdu śladem Wilamowskich Ogrodów.
Centrum Ogrodowe w Dankowicach (6km). Do zaparkowania naszych pojazdów mieliśmy dużą polanę na końcu ogrodu, ze słowami właściciela, że po wszystkich trawnikach można chodzić.
Po raz pierwszy spotkałem się z takim podejściem w tego typu miejscu.
Czekał na wszystkich posiłek w postaci chleba ze smalcem. Ja z oczywistych względów zadowoliłem się suchym chlebem, też smacznym🙂.
Przyjemną atmosferę dopełnialiśmy zakupioną (nie drogo) kawą i z domowego wypieku ciastkiem.
Miałem okazję porozmawiać z ludźmi z BTR (nie tylko oczywiście) gdzie zrodził się pomysł, bym zorganizował rajd po mojej okolicy dla chętnych z dalszych okolic mojego miejsca zamieszkania.
Poza jazdą na rowerze i zapisywaniem śladów moich wycieczek nie mam żadnego doświadczenia w organizowaniu tego typu akcji, ale idąc za ciosem, mam już plan przygotowany, czekam tylko na odpowiedź chętnych i podanie odpowiadającego terminu.
O szczegółach tego wyjazdu będę informował w oddzielnym poście jak i w grupach na FB.
Wracając do ogrodu... niektórzy z uczestników już pozwiedzali wszystkie jego zakamarki, a niektórzy siedząc u kawki o mało zaprzepaścili tę wspaniałą okazję. Na szczęście właściciel bardzo chętnie zabrał ze sobą kolejną grupę, a to co zwiedzaliśmy zobaczcie sami.
Owa paprotka wyrosła sobie w jednej z butelek, które tworzą krawężniki alejek
Praca w takim ogrodzie na pewno nic lekkiego, ale za to przynosząca wspaniałe efekty
Jedno z wielu pięknych zakamarków przypomniało mi Zaczarowany ogród.
Szliśmy krętymi alejkami,
W żadnym z ogrodów nie może zabraknąć róż.
Części ogrodów były tematyczne.
Ten np. to Romantyczny.
Nie jestem pewien czy chodziło o cały ogród, czy tylko którąś jego część ale wspomniał, że nie używa się nawozów ani innych chemicznych preparatów, chyba że w przypadku jakiegoś dużego ataku mszyc lub tym podobnych kataklizmów. Niektórych części nawet się nie podlewa.
Ogród ogólnie zachwycał, chociażby przysłowiowymi gruszkami na wierzbie.
No i koniec zwiedzania
W tym jednak przypadku są to takie odmiany drzew, które z natury mają okrągły kształt.
Nie na darmo mówi się, że w grupie raźniej bo za sobą mamy 34km ale pomimo tego jechało się dobrze, droga powrotna już krótsza bo tylko 25.
Niektórzy po drodze skręcali bo mieli bliżej. I my rozdzieliliśmy się później zmierzając do Sarniego Stoku gdzie miałem zaparkowany samochód.
Wspaniały dzień, śliczna pogoda, niesamowici ludzie i niespełna 60 wspólnie przejechanych kilometrów.
Wspaniały dzień, śliczna pogoda, niesamowici ludzie i niespełna 60 wspólnie przejechanych kilometrów.
1 Komentarze
Przeczytałam z zaciekawieniem. Rower OK, ale ogrody samo piękno..:)
OdpowiedzUsuńTwój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.