Jak wegetarianin łowił ryby


Przez moją niewielką działkę płynie sobie taki mały strumyczek.
Normalnie jego szerokość to max. 15cm a w czasie suszy nawet mniej. Na 20m odcinku mam dane rury i zasypane, by nie trudzić się z utrzymaniem porządku, ale na pozostałych 5m płynie woda, a wlot do rury zasłoniłem kratą, aby śmieci (gałęzie itp) nie zapchały wnętrza. Najwyżej zapcha się wlot, czyli krata.
Od 4 dni u nas padają ulewne deszcze, trochę już ustają. Po powrocie z pracy poszedłem sprawdzić czy w wyniku zapchanego wlotu nie utworzyło się jeziorko. Rzeki są wezbrane więc i mój mały strumyk osiągnął rozmiary ok.0,5m. Prąd pociągnął za sobą trochę śmieci i zgodnie z przewidywaniem zrobiło się jeziorko.Tuż obok koryta mam zakopany w ziemi 1000 litrowy zbiornik, do którego za pomocą włożonego węża ze strumyczka, bez pracy, czerpię wodę na potrzeby ogrodu itp. W otworze zbiornika mam umieszczone wiadro, które zarazem zasłania otwór jak i służy do nabrania wody. Jeziorko utworzyło się dość duże, więc i wiaderko znalazło się równo pod powierzchnią wody. Ku mojemu zaskoczeniu pluskała się w nim ryba, ok. 30cm lin!
Już organizowałem kogoś kogo by zatrudnić do zabicia rybki i żona miałaby pyszny obiad. Zaraz potem jak przerzuciłem rybę do większego wiadra poszedłem po gumowce i grabie by udrożnić rurę i zlikwidować jeziorko. Zdziwiłem się jeszcze bardziej. W jezioro-strumyku rybek pływało więcej.

Z jedną rybą bym się nie fatygował, ale kilka to już inna sprawa.
Mniej więcej wiedziałem kto hoduje ryby wyżej. Poszedłem więc do sąsiadów i sąsiadka powiedziała, że to ich więc powiedziałem niech se przyjdzie do mnie na połowy. Normalnie tymi rybami w ich stawie zajmuje się jej syn, ale nie było go w domu. Zabrała siatkę i wiadro i zaczęliśmy. W sumie ryb było sztuk 4. Dwóm z nich trzeba było pomóc do siatki, ale jak tu złapać śliską rybę, nawet za ogon się nie dało. Dla tej starszej pani to było w ogóle dość niemiłe zajęcie.
Niektórzy boją się pająków albo żab, a ta akurat nie weźmie do ręki ryby. Tyle, że nie miała wyjścia, bo ja stopniowo wygrzebywałem śmieci od kraty by obniżyć poziom wody.
Obyło się bez omdlenia, ale nie jestem pewien czy nie powinienem iść sprawdzić czy sąsiadka jest w porządku😀.
No i tak oto od 23 lat wegetarianin łowił ryby w swoim strumyku. Sąsiadka nie proponowała nawet jednej rybki w podziękowaniu, bo wspomniałem o tym, że ich nie jadam.

Uprzedzając pytania czytelników: Nie, nie grozi nam powódź, aczkolwiek rzeki szaleją. Mnie chroni fakt, że mieszkam w okolicy gór, więc woda odpłynie, ale już się martwię o tych w nizinach😟.

2 Komentarze

  1. a przecież wegetarianie jedzą ryby

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wegetarianin jedzący ryby, nie jest wegetarianinem. Polecam otworzyć pierwszą lepszą informację o wegetarianizmie w google.

      Usuń

Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.