Bardzo często wracam tutaj w celu odgapienia składników moich ulubionych potraw i dawno nie gotowałem nic nowego aczkolwiek czasami robię tuning tych sprawdzonych zmieniając niektóre składniki albo zioła. Jednak parę dni temu naszła mnie ochota na coś nowego a konkretnie pieczarki. Chwilę się zastanawiałem z czym by je zrobić🤔może z fasolą, cieciorką... niezły pomysł, bo bardzo lubię oboje ale to nie to🤔
Nie trwało to jednak zbyt długo i wymyśliłem głównego towarzysza do gara: kostki z proteiny sojowej. Mówcie co chcecie ale ja to lubię😍😉. Upłynęło kilka dni od tego pysznego, już na samą myśl, pomysłu i dziś będąc na zakupach puściłem wodze swojej kulinarnej fantazji.
oto co kupiłem:
• pieczarki
• por
• cebulę
• paprykę czerwoną
• marchewkę
• pietruszkę
• seler
• pomidory
• ogórki
...a nie nie, zaraz zaraz, pomidory i ogórki dla innych celów🤣.
Kostki sojowej nie kupowałem ponieważ "ktoś" stwierdził, że w domu są. Opak okazał się prawdą ale na szczęście były chociaż paski sojowe, których polską nazwę odkryłem po wielu latach mieszkania w Czechach czyli kluski sojowe. Niechętnie ale byłem "zmuszony" je użyć aczkolwiek twierdzę, że kostka ma inny smak niż kluski(paski). Ktoś stwierdzi, że to nie możliwe, bo przecież proteina sojowa musi smakować tak samo🤪🥴. No nie wiem jak wy i inni normalni ludzie ale ja mam po prostu kubki smakowe stworzone jakoś inaczej i pomijając np zdolności węchowe to czasami bywa to dla mnie pewnego rodzaju przekleństwem😉(ale to inny temat).
Ale do gara... znaczy się do dzieła!
Składniki:
• 80g klusek sojowych
• 80g klusek sojowych
• 1 łyżka vegety (do dodania do zalanych wrzątkiem klusek)
• pół kg pieczarek
• por
• kawałek selera
• 1 czerwona papryka• 1 marchewka
• 2 pietruszki
• kilka ząbków czosnku
• 1 duża cebula
• 200g pomidorów w puszce
Zioła i przyprawy:
• oregano
• kolendra
• majeranek
• czubryca zielona
• kilka kulek czarnego pieprzu
• kilka kulek ziela angielskiego
• 2 kostki bulionu warzywnego• chilli pasta Pista
• sos sojowy
• przyprawa typu maggi
• TelloFix
Zacząłem od zalania klusek sojowych wrzątkiem dodając do smaku łyżkę vegety i pozostawiam aż napęcznieją, czyli od 45 minut do 1h.
Zacząłem od zalania klusek sojowych wrzątkiem dodając do smaku łyżkę vegety i pozostawiam aż napęcznieją, czyli od 45 minut do 1h.
Taki czas moczenia klusek nie dlatego, że tyle musi być ale odpowiednio do czasu, który potrzebuję dla przygotowania reszty składników, z których kolejnymi będą pieczarki, por i papryka.
Mówi się, że pieczarki to nie grzyby może i prawda a ponadto nie są takie twarde jak grzyby. Nie mniej jednak bardziej mi smakują, kiedy są bardzo miękkie, ponadto reszta towarzyszy w garnku bardziej wchłonie ich smak więc dłuższe gotowanie jak najbardziej temu pomaga.
Dłuższe gotowanie dotyczy również pora ponieważ też ładnie zmięknie.
Wodę wylałem a kluski pokroiłem na ciut mniejsze kosteczki i z kilkoma pieczołowicie wybranymi ziołami mogę zacząć gotowanie
Nie lubię i w zasadzie nie używam soli ale słone jedzenie jak najbardziej lubię. Do tego celu użyłem 2 kostek warzywnego bulionu, sosu sojowego i przyprawy typu maggi.
Ja wiem, być może się zastanawiacie nad logiką mojego myślenia więc tak trochę wyjaśniając powiem tyle, że poza różnicą w smaku z solą bywa jak z cukrem: czasami bywa w soli więcej soli😀.
Nie skojarzyło się wam to z pewnym cytatem z filmu? Bo mnie owszem🤭.
Więcej cukru w cukrze mówi wam coś?😉 Żarty żartami ale to wcale nie żarty. No powiedzcie sami czy nie zdarzyło się wam, ze sól była bardziej słona od innej soli, którą użyliście innym razem?
Oczywiście nie zapomniałem też o swoim ulubionym chilli😍
Teraz mam sporo czasu na to aby na spokojnie pokroić warzywa czyli seler, pietruchę i marchewę.
Czasu sporo więc czas najwyższy przygotować relację z tego gotowania. Szczerze mówiąc bardzo brakowało mi tego pisania ale wiecie jak to jest, kiedy nie ma czasu, albo kiedy jest to wykorzystuje się np na górskie wędrówki, o których może wiecie z mojego fb albo instagrama😉.
Po pół godzinie wróciłem do kuchni, wrzuciłem do gara warzywa i gotowałem aż zmiękną. W trakcie trochę jeszcze "dosoliłem" oraz jednak dorzuciłem pokrojone pomidory z puszki. Dobierając na początku składniki do tej potrawy powiedziałem sobie, że tym razem zrobię bez pomidorów ale mimo wszystko czegoś mi w tym smaku brakowało.
Ponieważ znacie moją nieskromność😊więc nie muszę się nawet chwalić, że wynik kolejnego eksperymentu powiódł się smakowicie😍.
Ponieważ "nie potrafię" gotować w małych ilościach niedawno wpadłem na genialny pomysł😀: Zaraz po ugotowaniu będę nalewał nadmiar do słoików a dzięki swojej temperaturze się zapasteryzują.
Załatwi to problem z małą pojemnością zamrażalnika. Przynajmniej tak mi się wydaje, że wystarczy nalać gorące, odwrócić dnem do góry i nie trzeba ich dodatkowo zagotowywać🤔 czyli dokładnie tak samo jak robię z ogórkami podczas sezonu ogórkowego.
Zanim dokończyłem tego posta (w następny dzień od gotowania) okazało się, że w życie wkroczyła teoria prawdopodobieństwa😉. Wiecie co to jest prawda?😀:
Teoria prawdopodobieństwa to inaczej rachunek prawdopodobieństwa. Jest działem matematyki zajmujący się zdarzeniami losowymi. Inaczej mówiąc zajmuje się badaniem abstrakcyjnych pojęć matematycznych stworzonych do opisu zjawisk, które nie są deterministyczne: zmiennych losowych w przypadku pojedynczych zdarzeń oraz procesów stochastycznych w przypadku zdarzeń powtarzających się (w czasie). Jako matematyczny fundament statystyki, teoria prawdopodobieństwa odgrywa istotną rolę w sytuacjach, w których konieczna jest analiza dużych zbiorów danych.
Serio przeczytaliście tę definicję?🤣W takim razie jesteście tak samo (pozytywnie) zakręceni jak ja, ponieważ wpadłem na pomysł by sobie wyszukać tę definicję w google🤭.
Pomijając samą definicję chciałem powiedzieć, że 3 z 4 słoików zassały zakrętkę po czym można było wywnioskować, że słoiki są pozbawione powietrza czyli że się zapasteryzowały😀. No tak, ale co z tym jednym? Na dzisiejszy obiad zostawiłem sobie porcję w garnku, a na kolejny dzień mam w planie inny obiad. No nie pozostało mi nic innego niż przenieść się (i słoiki) do warsztatu, w którym jest też kuchnia oraz duży gar, w którym pasteryzuję czasami ogórki. W zeszłym roku konserwowych nie robiłem, bo po pierwsze zostało kilka słoików w zapasach, a po drugie jakoś mi bardziej zasmakowały kiszone. W tym roku nie robiłem nawet tych, bo w zeszłym roku zrobiłem tyle, że jeszcze zostało ale na pewno przyjdzie pora na równie ulubioną kapustę kiszoną😍.
Przy okazji pytanie:
Znacie takie pojęcie jak warzkuchnia? Na czeskim Śląsku Cieszyńskim (i nie tylko) to takie pomieszczenie, przeważnie w piwnicy domu, w którym gotuje się i przygotowuje takie potrawy (jedzenia, rzeczy), którymi mieszkańcy nie chcą sobie zabrudzać "czystej" kuchni w mieszkaniu. Niektóre źródła podają nazwę waszkuchnia ale to zdecydowanie błędne określenie ponieważ pomieszczenie jest stosowane do warzenia czyli gotowania. Obawiam się również, że niektórzy są skłonni napisać ważenia😱ale każdy wie, że ważenie pochodzi od słowa waga. Nie wiem czy znacie taką grupę na fb, w której mówi się (pisze) po śląsku. Czasami aż płakać mi się chce, kiedy ktoś pisząc gwarą robi błędy ortograficzne twierdząc, że po śląsku pisze się tak jak się słyszy😭. Niestety dla nich twierdzę, że i w śląskim języku musi się stosować pewne zasady pisowni i ortografii. No cóż, ja już tak mam od zawsze, że jestem wyczulony na pisownię🤨.
Dobra, mogę opuścić warzkuchnię, bo słoiki zapasteryzowane, a jak wystygną to będą czekać na okazję do zjedzenia. Dziś zjadłem z ryżem😜.
kategoria bloga: Toni gotuje
0 Komentarze
Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.