Nie wiem skąd mi się to bierze, ale zdarza mi się dużo myśleć. Mówi się, że myślenie ma przyszłość, ale tu nie o to chodzi. Znam się już ponad 40 lat i dość często zastanawiam się nad swoją osobą, chyba najczęściej po tym jak ktoś coś o mnie "odkryje" nowego.
Być może jest to wynikiem tego, że się starzeję😜 i zaczynam marudzić, w sumie to by nie było nic nowego, zawsze byłem swego rodzaju maruda. W zeszłorocznym poście o przyjaźni "ubolewałem" nad tym, że pomimo 300 znajomych tak naprawdę nie wiem co to przyjaciel. Specjalnie włożyłem ubolewanie w cudzysłów, ponieważ to nie moja opinia. Odniosłem wrażenie, że niektórzy tak właśnie odebrali mój post. Całkiem możliwe jest, że podświadomie, albo nawet świadomie moje poszukiwania nowych znajomych, to chęć bycia zauważonym, ale czy chcę być w centrum uwagi?
Kiedy zacząłem pisać posty w moim blogu chodziło mi tylko o miejsce w sieci, gdzie bez ograniczeń będę mógł się dzielić swoimi zdjęciami i radością z przejechanych kilometrów, czy też kolejnego zdobytego szczytu. Od zawsze się mówi, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak się w pewnym sensie stało w moim przypadku. Jeśli zerkniecie do mojego zupełnie pierwszego posta przedstawiającego mój blog, zobaczycie, że od zawsze miałem zapał do pisania. Technika poszła w przód i nie trzeba już kupować tylu długopisów, zeszytów no i ręka się tak nie męczy przy pisaniu😉.
Od początku nie zastanawiałem się wcale nad publicznością, aczkolwiek wiadome było, że nie piszę tego tylko i wyłącznie dla siebie.
Minęło sporo czasu, a ja nie miałem nawet tzw. fanpejdża na fb, ale przyszedł moment, że powiedziałem:
- A dlaczego nie?!
Zaprosiłem znajomych do polubienia swojej strony, jakiś czas później ponowiłem propozycję, licząc się z tym, że może to być odebrane jako narzucanie się.
Zaprosiłem znajomych do polubienia swojej strony, jakiś czas później ponowiłem propozycję, licząc się z tym, że może to być odebrane jako narzucanie się.
- No a co? Zmuszę kogoś?
Chcę być zauważony, to chyba fakt. Czy mógłbym bez tego istnieć? Sądzę, że tak. Nie lubię szufladkowania ludzi, ale w tej kwestii jak sądzę są dwa rodzaje ludzi: samotnicy i ci, którzy "wiecznie" szukają towarzystwa. Bezsprzecznie należę do tej drugiej grupy, ale podziwiany za to lub tamto wcale być nie muszę.
Kilkakrotnie zdarzyło mi się, że ktoś mi powiedział, że próbuję się wywyższać tym, że coś zrobię lepiej lub czegoś zrobię więcej (tak, o pracy mowa), ale jestem przekonany (znam się przecież), że wcale mi na tym nie zależy. Człowiek potrzebuje uznania, owszem. Krytyki też wcale się nie boję, ponieważ wiem, że ideałem nie jestem. Dość często reakcją na powyższe stwierdzenia, że "nie zależy mi na uznaniu", "krytyki się nie boję" są słowa:
- No, wcale!
Ludzie mają tendencję analizowania drugich, a następnie stwierdzenia, że znają mnie lepiej niż ja sam.
Z natury jestem strasznym gadułą, chociaż z drugiej strony wiele razy zdarza się mi zapomnieć języka w gębie.
Parę ładnych lat temu, kiedy przebywałem w Irlandii mieszkaliśmy w ciągu domków, a w naszym (piętro niżej) mieszkali młodzi ludzie (Polacy), z którymi żyliśmy w zgodzie i wiele razy spędzaliśmy wspólnie czas. Jak to po sąsiedzku bywa, czasami coś potrzebowałem, więc zbiegałem w dół po schodach. Pewnego razu (pewnie nie tylko raz) stało się bardzo podobne zjawisko do tego, kiedy to żona mówi do męża:
- Idę na 5 minut do sąsiadki. Pomieszaj co 15 minut w garnku żeby się nie przypaliło😀.
Niby gaduła ze mnie, ale słuchać też potrafiłem, czasami nie miałem wyjścia, sąsiadka była jeszcze większą gadułą i nie dopuszczała mnie wręcz do słowa😜.
Nie wiem jak to jest z tym moim "pragnieniem" bycia zauważonym. Ja po prostu potrzebuję się wygadać, a że bywam duszą towarzystwa, to już taki mały szczegół. Tak to już jest, że są "milczki" i "gaduły", a te "milczki" wielokrotnie mi powiedziały, że lubią kiedy do nich mówię. Tak samo było, kiedy zacząłem opisywać wycieczki rowerowe i wiele osób zaczęło mnie chwalić, że tak opisuję, że czują się, jakby tam byli (znowu) osobiście.
Czy jestem zawiedziony przyjaciółmi albo tym, że nie lajkują moich postów? Może nie uwierzycie, ale wcale. Jeśli to zrobią albo co więcej zostawią komentarz pod postem to owszem dodają mi w pewnym sensie więcej chęci do pisania, ale w swoim gadulstwie wiem, że i bez tego powstanie kiedyś nowy post. To nie o to chodzi, że potrzebuję uznania, aczkolwiek o mężczyznach się mówi, że trzeba ich chwalić nawet za najdrobniejszą drobnostkę.
Czy potrzebuję czytelników? Głupie pytanie, pewnie, że tak, ale jak zauważam, większość z nich to te "milczki", które wolą słuchać (czytać) niż się wypowiadać. Nie widzę w tym nic złego, aczkolwiek "ciągle" nawołuję do reakcji. Tak na prawdę to nawet nie obserwuję statystyk, chociaż "zamontowałem" coś - kiedyś w GoogleAnalitics i czasami, najczęściej jak ktoś mnie o to zapyta, zerknę czy był jakiś ruch.
Czy jestem smutny lub zawiedziony brakiem reakcji?
Jeśli powiem, że nie, obrażą się na mnie ci, którzy reagują, bo pomyślą, że mi na nich nie zależy i zamkną się w sobie. Powiem tak, to wyjdę na samolubnego stwora, który myśli tylko o sobie. Pytania, które zadaję w postach lub poruszany temat przede wszystkim kieruję do siebie. Znowu być może wyjdę na Narcyza, który zapatrzył się w siebie, bo często się zastanawiam nad samym sobą. Czy to złe zastanawiać się nad samym sobą?
Jakimi ludźmi jesteście wy? Zastanawialiście się kiedykolwiek?
Zależy wam na tym, co mówią o was inni? Najważniejsze chyba pytanie: Lubicie siebie samych?
Chowacie się przed ludźmi czy wychodzicie im naprzeciw?
Cokolwiek odpowiecie, wiedzcie, że nikt nie ma prawa was sądzić, ja tym kimś na pewno nie będę.
Ja tak naprawdę nie wiem co o mnie myślą inni. Czyżby ich obawa przed tym, że nie przyjmę krytyki?
Wychodzę z założenia, że jakiekolwiek zmiany trzeba zacząć od siebie, tylko co w przypadku, że nie wiem, że coś muszę zmienić? Bo ktoś obgaduje mnie za plecami a mi tego wprost nie powie.
Ilu ludzi w swoim życiu spotykamy, o których sądzimy, że powinni się zmienić?
Powiedzieć takiej osobie by się zmieniła?
Post z mojego punktu widzenia zabrzmiał bardzo pesymistycznie, a przecież zawsze o sobie mówię, że jestem wręcz niepoprawnym optymistą. Samo tak jakoś wyszło. Po prostu ktoś i coś "zmusiło" mnie do refleksji. Jak zaprzeczyć temu, że chcę być zauważany, skoro napisałem post o sobie? Może i wam te refleksje w czymś pomogą.
Chcę być zauważony, to chyba fakt. Czy mógłbym bez tego istnieć? Sądzę, że tak. Nie lubię szufladkowania ludzi, ale w tej kwestii jak sądzę są dwa rodzaje ludzi: samotnicy i ci, którzy "wiecznie" szukają towarzystwa. Bezsprzecznie należę do tej drugiej grupy, ale podziwiany za to lub tamto wcale być nie muszę.
Kilkakrotnie zdarzyło mi się, że ktoś mi powiedział, że próbuję się wywyższać tym, że coś zrobię lepiej lub czegoś zrobię więcej (tak, o pracy mowa), ale jestem przekonany (znam się przecież), że wcale mi na tym nie zależy. Człowiek potrzebuje uznania, owszem. Krytyki też wcale się nie boję, ponieważ wiem, że ideałem nie jestem. Dość często reakcją na powyższe stwierdzenia, że "nie zależy mi na uznaniu", "krytyki się nie boję" są słowa:
- No, wcale!
Ludzie mają tendencję analizowania drugich, a następnie stwierdzenia, że znają mnie lepiej niż ja sam.
Z natury jestem strasznym gadułą, chociaż z drugiej strony wiele razy zdarza się mi zapomnieć języka w gębie.
Parę ładnych lat temu, kiedy przebywałem w Irlandii mieszkaliśmy w ciągu domków, a w naszym (piętro niżej) mieszkali młodzi ludzie (Polacy), z którymi żyliśmy w zgodzie i wiele razy spędzaliśmy wspólnie czas. Jak to po sąsiedzku bywa, czasami coś potrzebowałem, więc zbiegałem w dół po schodach. Pewnego razu (pewnie nie tylko raz) stało się bardzo podobne zjawisko do tego, kiedy to żona mówi do męża:
- Idę na 5 minut do sąsiadki. Pomieszaj co 15 minut w garnku żeby się nie przypaliło😀.
Niby gaduła ze mnie, ale słuchać też potrafiłem, czasami nie miałem wyjścia, sąsiadka była jeszcze większą gadułą i nie dopuszczała mnie wręcz do słowa😜.
Nie wiem jak to jest z tym moim "pragnieniem" bycia zauważonym. Ja po prostu potrzebuję się wygadać, a że bywam duszą towarzystwa, to już taki mały szczegół. Tak to już jest, że są "milczki" i "gaduły", a te "milczki" wielokrotnie mi powiedziały, że lubią kiedy do nich mówię. Tak samo było, kiedy zacząłem opisywać wycieczki rowerowe i wiele osób zaczęło mnie chwalić, że tak opisuję, że czują się, jakby tam byli (znowu) osobiście.
Czy jestem zawiedziony przyjaciółmi albo tym, że nie lajkują moich postów? Może nie uwierzycie, ale wcale. Jeśli to zrobią albo co więcej zostawią komentarz pod postem to owszem dodają mi w pewnym sensie więcej chęci do pisania, ale w swoim gadulstwie wiem, że i bez tego powstanie kiedyś nowy post. To nie o to chodzi, że potrzebuję uznania, aczkolwiek o mężczyznach się mówi, że trzeba ich chwalić nawet za najdrobniejszą drobnostkę.
Czy potrzebuję czytelników? Głupie pytanie, pewnie, że tak, ale jak zauważam, większość z nich to te "milczki", które wolą słuchać (czytać) niż się wypowiadać. Nie widzę w tym nic złego, aczkolwiek "ciągle" nawołuję do reakcji. Tak na prawdę to nawet nie obserwuję statystyk, chociaż "zamontowałem" coś - kiedyś w GoogleAnalitics i czasami, najczęściej jak ktoś mnie o to zapyta, zerknę czy był jakiś ruch.
Czy jestem smutny lub zawiedziony brakiem reakcji?
Jeśli powiem, że nie, obrażą się na mnie ci, którzy reagują, bo pomyślą, że mi na nich nie zależy i zamkną się w sobie. Powiem tak, to wyjdę na samolubnego stwora, który myśli tylko o sobie. Pytania, które zadaję w postach lub poruszany temat przede wszystkim kieruję do siebie. Znowu być może wyjdę na Narcyza, który zapatrzył się w siebie, bo często się zastanawiam nad samym sobą. Czy to złe zastanawiać się nad samym sobą?
Jakimi ludźmi jesteście wy? Zastanawialiście się kiedykolwiek?
Zależy wam na tym, co mówią o was inni? Najważniejsze chyba pytanie: Lubicie siebie samych?
Chowacie się przed ludźmi czy wychodzicie im naprzeciw?
Cokolwiek odpowiecie, wiedzcie, że nikt nie ma prawa was sądzić, ja tym kimś na pewno nie będę.
Ja tak naprawdę nie wiem co o mnie myślą inni. Czyżby ich obawa przed tym, że nie przyjmę krytyki?
Wychodzę z założenia, że jakiekolwiek zmiany trzeba zacząć od siebie, tylko co w przypadku, że nie wiem, że coś muszę zmienić? Bo ktoś obgaduje mnie za plecami a mi tego wprost nie powie.
Ilu ludzi w swoim życiu spotykamy, o których sądzimy, że powinni się zmienić?
Powiedzieć takiej osobie by się zmieniła?
Post z mojego punktu widzenia zabrzmiał bardzo pesymistycznie, a przecież zawsze o sobie mówię, że jestem wręcz niepoprawnym optymistą. Samo tak jakoś wyszło. Po prostu ktoś i coś "zmusiło" mnie do refleksji. Jak zaprzeczyć temu, że chcę być zauważany, skoro napisałem post o sobie? Może i wam te refleksje w czymś pomogą.
Wielu z moich czytelników to blogerzy, blogerki. Nie macie czasami wrażenia, że prowadzenie bloga to ekshibicjonizm, czy jakaś chęć zwrócenia na siebie uwagi? Być może z takimi pytaniami powinienem udać się do psychologa, a nie wypisywać ich tu?
3 Komentarze
Rozumie Cię. Sama lubię pisać .... ot tak, zaczęłam dla siebie, ale nie ukrywam, że podoba mi się, że zaczęło to czytać i komentować tak wiele osób, ale moi najbliżsi i znajomi nie zostawiają komentarzy tylko komentują to "na żywo"
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź, ale co z tym ekshibicjonizmem? ;) ...i innymi pytaniami ;)
UsuńChcąc prowadzić bloga trzeba się trochę obnażyć - inaczej się nie da - chyba że będziemy pisać powieści science fiction. Niby nam nie zależy co mówią inni ale mi i tak potrafią dokopać
UsuńTwój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.