Ponieważ mój blog należy do osobistych, już dawno myślałem o tym aby czasami opisać jak mija dzień w pracy. Praca jak każda inna pod względem podejścia szefostwa do pracowników, gdzie wiele rzeczy mogło by zniechęcić, ale nie będę się skupiał na rzeczach negatywnych, bo przecie jestem pozytywnie myślącym człowiekiem🙂.
Na początek mógłbym wam zdradzić tajemnice mojego grafiku, ale z góry zaznaczam, że zarówno ten grafik jak i to wszystko co o mojej pracy przeczytacie jest bardzo indywidualne i w żadnym wypadku nie można tego brać jako schemat, a już w ogóle zabraniam wykorzystać ten materiał przeciwko jakiemuś znajomemu kierowcy mówić mu np:
- Nie narzekaj, czytałem u jednego kierowcy, że jest zupełnie inaczej niż mi tu opowiadasz.Już z powyższego zdania możecie wywnioskować, że ogólnie jestem zadowolony z tego systemu, w którym pracuję. Nieskromnie przyznam się, że mam w tym swój udział, aby to było dopasowane na miarę.
W 99% mój grafik to
3 dni pracy i 1 dzień wolnego. Każdy z 3 dni to inny turnus i chociaż zawsze zaczynam i kończę w Nydku, to trasy się różnią.
Wiecie z
wcześniejszych postów, że w pracy spędzam średnio
240-250h w miesiącu. W związku z tym może kogoś dziwić, że mimo wszystko stwierdzam, że jestem zadowolony z pracy.
Niedawno koleżanka powiedziała mi:
- Uważaj, aby ci życie nie uciekło między palcami.
Skąd tyle godzin? Na przykład stąd, że żadna ze zmian nie ma 8h.
No cóż, nie można mieć wszystkiego, ale jest kilka wygód tej pracy. Jedną z nich jest, że wiele turnusów (ale nie wszystkich) jest tak skonstruowanych, że autobusy parkują w miejscowościach skąd wcześnie rano wyjeżdżają pierwsze kursy. Dodatkowo miałem szczęście, że jako świeżak dostałem się właśnie na ten, który zaczyna w miejscowości, w której mieszkam. Normalnie bywa tak, że nowy pracuje jako zmiennik czyli jeździ tam gdzie akurat stały kierowca danego turnusu ma urlop lub chorobowe.
Grafik jest tak skonstruowany, żeby pasował na
4 osoby i 2 autobusy. W jednym autobusie się zmienia
2 kierowców. Ponieważ jeździmy na CNG grafik musi również pasować z tankowaniem co 2 dni.
Jeśli nic z niego nie kumacie, nie szkodzi😉nie jesteście jedyni. Najważniejsze, że się sprawdza.
Jest to system powtarzający się
co 4 tygodnie, więc używając mądrego telefonu i aplikacji kalendarz mogę sobie sprawdzić zmianę nawet za rok.
Mój indywidualny system to nie tylko grafik, ale i przygotowanie do pracy.
Na czym polega moje przygotowanie się do pracy?
Najważniejszym w mym zawodzie jest wyspanie się, ale ani tego nie można nazwać pierwszą czynnością, którą robię, ponieważ zanim położę się spać przygotowuję rzeczy, które potrzebuję rano.
Jedną z nich jest skontrolowanie torby, o której wzmiankę mogliście zauważyć już
w poprzednim poście, że w tej torbie mam dość sporo rzeczy, które potrzebuję do swojego komfortu, czasami dość długich zmian. Kontrola torby polega na tym, że wkładam do niej to co z niej wyciągnąłem, ale większość z tych rzeczy nie opuszcza jej (poza autobusem oczywiście) nigdy.
Co wszystko mam w tej torbie?
Jesteście pewni, że chcecie to wiedzieć?
Jeśli chociaż jeden z was odpowie, że tak, napiszę o tym osobny post😉. Tym już odkryłem rąbek tajemnicy, że nie tylko kobiety noszą ze sobą tyle rzeczy w torebkach, że się tam nie mieszczą albo trudno w nich coś znaleźć. Czy i w moim przypadku tak jest? Może się dowiecie😀.
Większość rzeczy przygotowuję wieczorem, a to z tego powodu, aby rano nie budzić niechcianymi trzaśnięciami mojej drogiej współlokatorki😉. Też tak macie, że kiedy wszyscy śpią i chcecie zachować ciszę, zawsze coś niechcący spadnie albo trzaśniecie drzwiczkami od szafki?😀
Wieczorne przygotowania kończą się przygotowaniem do spokojnego snu czyli ustawiam budzik, a właściwie dwa, po tym jak jeden z poprzednich telefonów zaskoczył mnie pewnego ranka tym, że nie zadzwonił. Od tego czasu
przezorny zawsze ubezpieczony, dlatego ten drugi to taki starszy "tradycyjny" budzik, który nawet przy minimalnym poziomie baterii paluszkowej wyda z siebie dźwięki. Czasami nie da się zaprzeczyć, że nowe rzeczy nie zawsze są lepsze.
Ten wybryk wydarzył się na szczęście tylko raz i jak dotąd ten stary jeszcze nie miał okazji mnie budzić, chyba, że zapomnę go wyłączyć. O
budzikach już kiedyś pisałem i pewnie wiecie, że już od swoich młodzieńczych lat wstaję maksymalnie do minuty po usłyszeniu budzika, w przeciwnym wypadku grozi złapanie głębokiego snu i katastrofa gotowa.
Wystarczy mi delikatny dźwięk po to, by mnie obudził, ale zdarza się czasami, że wstaję na ranne zmiany nie bez problemu. Dla niektórych to jeszcze środek nocy i przewracają się o tym czasie na drugi bok, ale cóż zrobić, moja decyzja. Mógłbym się pocieszać tym, że kierowcy rozwożący pieczywo wstają jeszcze wcześniej, wiem, bo znam jednego.
Rano zaczyna się oczywiście od porannej toalety, ale tego nie będę opisywał, ale zdecydowanie jest konieczna chociażby z tego względu, że o ile nie umyję twarzy to pójdę do pracy z zamkniętymi oczami😀. Następnie też rutynowo wkraczam do kuchni, gdzie zażywam dawkę od lat przepisanych mi leków na swoje dolegliwości, albo raczej mówiąc leki na zapobieganie kolejnych ich "ataków".
Biorę swój ulubiony termo kubek, do którego wsypuję życiodajny eliksir, który ma w czeskim języku świetne określenie:
životabudič, czyli dosłownie: budzący do życia. (Przy okazji pamiętajcie, że czeskie "
Č" to nie "
Ć" i nie wolno czytać
"budić" ale "budicz".😉)
Oczywiście, że chodzi o kawę! Tylko, że wypiję ją dopiero po zrobieniu kilku kursów, kiedy doczekam się przerwy, a do tego czasu muszę walczyć ze snem.
Ubieram się, kawę wkładam do torby, gotowy do wyjścia idę jeszcze zerknąć na temperaturę na zewnątrz abym nie doznał niepotrzebnego mi szoku, no i wychodzę. Cały ten proces trwa 10-15 minut w zależności od bliżej nieopisywanych szczegółów😉.
Przygotowania do popołudniowej zmiany i odległość do autobusu jest troszkę inne. Jak inne i jaka odległość? Być może zainteresuje was też co się dzieje po dotarciu do autobusu?
Tego wszystkiego dowiecie się w następnych odcinkach😀.
Jak widzicie, powstała zapowiedź serii postów, mało tego, już są częściowo przygotowane🙂.
Początkowo w tytule miało być napisane:
Odcinek 1, ale postanowiłem zostawić niespodziankę na koniec.
Zupełnie na koniec pytanie:
Co jest najbardziej wnerwiające w filmie z dobra akcją?
No oczywiście tekst:
To be continued. Nie da się inaczej, chociażby z tego względu, że bym was zanudził zbyt długim postem. Ani ten nie należy do krótkich ale to nic nowego, że gaduła jestem straszna i nie ma co liczyć na krótki post😀.
Mam nadzieję, że akcja w moim serialu zachęci was do oczekiwania na następny odcinek.
0 Komentarze
Twój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.