Być może ktoś powie, że mnóstwo podobnych treści w sieci, i racja...
Przeglądając dziś portal społecznościowy natknąłem się kilkakrotnie na udostępniane materiały dotyczące tzw. korytarza ratunku. Nie udostępniałem dalej, ponieważ czytając w kilku miejscach liczne komentarze pomyślałem, że fajnie by było wywołać swoją prywatną dyskusję, bo przecież na pewno wśród czytelników mojego bloga jest wielu kierowców.
Nie jestem zwolennikiem "kopiowania tematu" ale w tym przypadku nie pierwszy raz stwierdzam, że edukacji nigdy dość. Faktem jest, że niektórym wielokrotne wbijanie do głowy i tak nie pomoże, ale o tym może później.
We wspomnianych licznych komentarzach czytałem krytykę tych mniejszych i tych większych, a mnie tak na prawdę ciekawi, jakie ci krytykujący zrobili błędy, które co najmniej utrudniły komuś jazdę, a co gorsza zagroziły bezpieczeństwu na drodze?
Nie chcę również twierdzić, że ja jestem święty i nigdy się nikomu nie naraziłem, zarazem jestem przekonany, że nie ma na świecie człowieka, któremu chociażby raz w życiu coś takiego się nie przytrafiło. Ktoś z ręką na sercu może powiedzieć, że NIGDY?
Takiej osobie własnoręcznie wręczę order uśmiechu🙂.
Jeśli chodzi o sam korytarz ratunku, wyczytałem w komentarzach, że ludzie nawet nie wiedzą, że coś takiego istnieje w przepisach ruchu drogowego, myśląc, że to zależy od kultury czy też mody z zachodniej Europy lub Ameryki. Co gorsza, niektórzy nawet twierdzą, że na naszych drogach nie ma na to miejsca, bo za wąskie!
Zależy to od kultury kierowcy? Owszem i to jak! Można by wymieniać wiele przykładów spotkanych na drodze, ale to pozostawiam wam w komentarzach.
Niestety nie zgodzę się z twierdzeniem, że te sposoby poruszania się na drodze zależą od państwa, ponieważ wszędzie znajdą się czarne owce. Zdaję sobie sprawę, że mój post i inne materiały na ten temat wpłynie bardziej na tych, którzy mają wyobraźnię, niż tych, którzy wolą eksponować swoje ego, podobno takich ludzi się nie zmieni. Mimo wszystko przez moją "wrodzoną" wiarę w dobroć ludzką, mam nadzieję, że kolejne marudzenie nie pójdzie na marne.
Jeśli chodzi o kulturę kierowców już parę razy wspomniałem chociażby wypuszczanie autobusu z zatoczki, dotyczy ona również tzw. jazdy na suwak czy też gest wpuszczenia kogoś przed siebie z podporządkowanej. Nie chcę nijak bronić kierowców "olbrzymów", jak to nazwała jedna autorka posta, który ostatnio czytałem, ale to co minimalnie raz w roku "wszczepia się" do mózgów zawodowych kierowców to, by przewidywać sytuacje, które mogły by nastąpić. To, że mimo wszystko wielu z nich zachowuje się jak (za przeproszeniem) barany (nie obrażając baranów), to fakt, że kierowcy małych pojazdów tej wyobraźni nie posiadają wcale. Chociażby przykład z dziś:
Dojeżdżam do skrzyżowania ze światłami, na którym mam zamiar skręcić w lewo. Ponieważ ciut wcześniej też były światła zrobił się mały korek, ale to by nie był problem, gdyby kierowca samochodu z przeciwka przewidział czerwone światło i zatrzymał się na tym skrzyżowaniu gdzie jeszcze miał zielone. Tym sposobem nie mogłem kontynuować jazdy. Ja rozumiem, że ludzie nie mają czasu i ciągle się śpieszą, ale mogę sobie wyobrazić tę samą osobę w odwrotnej sytuacji. Podobnie jak zasada stosunków międzyludzkich: "traktuj innych tak jakbyś chciał, aby traktowano ciebie" obowiązuje też na drogach.
Oto filmik, który pokazuje jak utworzyć wolny pas na autostradzie. Z tego co pamiętam, w którymś kraju, środkowy pas zjeżdża w lewo, nie pamiętam gdzie, ale od tego właśnie mamy rozum i oczy by odpowiednio reagować.
Coś mi świta w głowie, że była kiedyś akcja pod nazwą: Kierowco rusz głową. Co najmniej dwuznaczne stwierdzenie, które przede wszystkim namawiało do rozglądania się wokół siebie podczas jazdy i spoglądanie w lusterka i to nie dla sprawdzenia aktualnej fryzury.
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że powiedzenie rusz głową, ma na myśli korzystanie z mózgu i umiejętność wyobrażenia sobie co się stanie jeśli...
Jeszcze jeden przykład?😉
Nie będzie to teoretyczny przykład, bo założę się, że wielu z was postanowiło energicznie wyprzedzić kogoś, po czym równie energicznym ruchem zajmując wolne miejsce przed nim. Wyobraźcie sobie co by się stało, gdyby taki manewr zrobić autobusowi lub TIRowi. Widzieliście kiedyś test, w którym pokazuje się różnicę drogi hamowania małego i dużego? Chyba nie muszę kontynuować, ponieważ zakładam, że macie bujną wyobraźnię😀.
Wiem, że się rozgadałem, ale teraz kolej na was. Czekam na wasze komentarze. Liczę na wasze spostrzeżenia z dróg, a co więcej pochwalcie się waszymi "grzeszkami"😀.
Na ile wykorzystujecie swoją wyobraźnię?
Przewidujecie, czy gnani czasem pędzicie "na oślep" zderzak za zderzakiem?
Jeśli, podobnie jak ja, uważacie, że podobnej edukacji nigdy dość, to będzie mi miło jeśli udostępnicie gdzieś u siebie ten post🙂. Więcej możliwości udostępniania niżej pod postem.
Jak wiecie, wszystkie posty mają swoje tematyczne etykiety (tagi), klikając np. na za kierownicą, znajdziecie więcej postów, w których marudziłem (więcej lub mniej) na temat zachowań na drodze😉.
13 Komentarze
Przypomniała mi się pewna historia, zasłyszana rzecz jasna. Otóż wyjechał na drogę nieoznakowany radiowóz, panowie jechali na jakąś "akcję", w ubraniach cywilnych. Przed nimi jechał samochód osobowy, co policjanci chcą wyprzedzić, to zajeżdżał drogę... Bujali się jakiś czas w ten sposób, po czym radiowóz się zrównał z dowcipnisiami, a stróżom prawa ukazał się niecodzienny widok. Otóż zobaczyli w oknie pasażerskie siedzenia, w stroju nieformalnym... Znaczy się zupełnie bez. Policjanci popatrzyli na siebie, po czym jeden z nich wyciągnął "bulaja" i błysnął światłami... Podobno tyłki znalazły się błyskawicznie w spodniach, a ich właściciele patrzyli karnie przed siebie, nie śmiejąc podnieść wzroku...
OdpowiedzUsuńDziękuję za przykład, który też w znacznym stopniu mówi o kulturze kierowców :)
UsuńTak sobie myślę, że ów przykład niekoniecznie stwierdza brak kultury, ponieważ jak sięgam pamięcią do lat młodości, różne wybryki samochodowe się robiło. To jednak temat na kolejnego posta ;)
Usuń:) O tak!! To dziś temat bliski memu sercu :) Chciało by się rzec "kultura głupcze kultura" ale ręce opadają patrząc na akrobacje niektórych kierowców. Zostaw tylko trochę miejsca przed sobą to zaraz się tam wciśnie jakiś oszołom zmuszając do hamowania. tylko po to , żeby na najbliższym skrzyżowaniu skręcić w prawo i żeby znów trzeba było hamować
OdpowiedzUsuńOwszem ręce opadają, ale własnie mnie interesuje, kto z nas wołających o kulturę nie zrobił nigdy nic podobnego.
UsuńProsiłem o pochwalenie się swoimi "grzeszkami". Jaga A czyżbyś należała do tych co NIGDY?
Nie żartuj... Kto z nas bez winy niech rzuci kamieniem? Kiedyś zajechałam drogę motocykliście. Na najbliższych światłach popukał mi w szybę a jak się odwróciłam popukał mi do głowy... Pokornie powiedziałam PRZEPRASZAM. W końcu to była moja sekunda zagapienia a jego mogło to więcej kosztować. Dziób mi nie odpadł i słowo przepraszam istnie w moim słowniku kierowcy.... 😄
UsuńO to właśnie mi chodzi, konkretny przykład. Wiele osób krzyczy, wyzywa, a zapomina o swoich błędach. Dziękuję.
UsuńJestem kierowcą z długoletnim stażem, nie jeżdżę dużo, niemniej zawsze dojadę tam dokąd zmierzam. Na szczęście, a być może dzięki ostrożnej jeździe (ostrożnie nie znaczy powoli), nie stałam się nigdy zagrożeniem dla innych kierowców. Błędy? Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie popełniam. Czego najbardziej się obawiam na drodze? Najbardziej boję się brawury i braku wyobraźni.
OdpowiedzUsuńKultura na drodze.... to nic innego jak płynna i bezpieczna jazda, zwłaszcza tak potrzebna w dobie epoki korków ulicznych. Bardzo dobrze, że ten temat jest nagłaśniany i poruszany w różnych publikacjach - podziękowania autorowi. Być może i w naszych rejonach Europy stanie się modne "bycie kulturalnym kierowcą". Pozdrawiam Toni..:)
PS. Anegdota z życia...:)
Mój sąsiad 85-cio letni kierowca malucha, pod koniec swojej kariery kierowcy nikomu nie ustępował pierwszeństwa przejazdu. Twierdził, że wszyscy go znają w okolicy i to on jest najstarszy i jemu należy ustępować. (nie wiedział, że nie o taki rodzaj kultury drogowej chodzi)...:) Na szczęście wszyscy o tym wiedzieliśmy i woleliśmy nie narażać niczyjego życia. Kiedy starszy pan trafił na "obcego" uczestnika ruchu, syn dla bezpieczeństwa swojego ojca i innych kierowców musiał skutecznie zadziałać. Od tej pory bezpieczeństwo wróciło na drogi....:)
Elu chociaż trudno uwierzyć, nie pozostaje mi nic innego niż wręczyć ci wspomniany order, skoro twierdzisz, że NIGDY. Najczęściej nawet te najmniejsze błędy są już zagrożeniem, ale ok, nie poddaję pod wątpliwość ;)
UsuńToni, nie piszę tu dla wiary czy niewiary..;) Podałam tylko suchy fakt, nie spowodowałam wypadku i nie byłam NIGDY jego przyczyną. Błędów się nie wypieram, popełniam je jak każdy.
UsuńNie zrozumieliśmy się :) Nie każdy błąd prowadzi do wypadku na szczęście. Nawet nie zawsze do końca jest zagrożeniem, ewentualne zagrożenie pojawi się, po przeanalizowaniu danego manewru czy sytuacji, na zasadzie "co by było gdyby". Wiem, że ogólnie mówi się, że nie powinno się gdybać, ale zdecydowanie ruchu drogowego to nie dotyczy.
UsuńMile widziany "wyznany" błąd, skoro ich się nie wypierasz ;) Chyba, że to taki błąd, ze aż wstyd.
Z tym chwaleniem się swoimi grzeszkami miałem na myśli, by uczyć się na przykładzie innych i ich nie popełniać.
Wszystkie są, że aż wstyd.. nawet te najdrobniejsze gdzie na drodze nie było nikogo..:) Codziennie jadę do pracy przez przejazd kolejowy niestrzeżony. Ileż to razy dopiero po przejechaniu go zastanawiam się "pociąg jechał czy nie?". Przyzwyczajenie i brak czujności na drodze-wstyd jak nic.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, kolejny temat rzeka: przejazdy kolejowe. Co innego niestrzeżony i taki bez świateł, ale ile jest grzeszników przejeżdżających przez przejazd pomimo migającego czerwonego światła... "bo pociąg jeszcze nie nadjeżdża". Rutyna, czy tak jak piszesz przyzwyczajenie, bardzo często są przyczyną nieszczęść.
UsuńTwój komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Dziękuję.